Spis treści

sobota, 15 maja 2021

Rozdział 2


 Uratować ludzkie życie.


Biały korytarz wypełniły odgłosy ludzkich rozmów, szepty, pomrukiwania, westchnięcia. Oddział ratunkowy był jednym z najbardziej zatłoczonych, a sama poczekalnia liczyła w tej chwili kilkadziesiąt, chorych, rannych osób. Jeżeliby ktoś chciał w tym momencie wejść do szpitala, musiałby zmierzyć się z nie lada wyczynem.
Po prostu było za dużo pacjentów.
Wiszący na wschodniej ścianie zegar, wskazywał godzinę piętnastą czterdzieści dwa. Wskazówki krążyły po jego płaszczyźnie, dokładnie, powoli, systematycznie. Z każdą minutą stawało się coraz cieplej i gęściej, a gwar wypełniał głowę czerwonowłosego mężczyzny. Lekarz ten był chirurgiem i kierownikiem oddziału ratunkowego. Od dawna starał się przekonać włodarzy szpitala, że powinni interweniować i w swoim corocznym planie budżetowym zamieścić pozycję oddziału intensywnej terapii. Niestety bez skutku.
– Sasori! – W drzwiach izby pojawił się wysoki, barczysty mężczyzna, który pchał nosze z rannym mężczyzną. – Dwadzieścia dziewięć lat, wypadek samochodowy, żona przyjedzie następna karetką.
Czerwonowłosy lekarz spojrzał na pacjenta. Pokrwawione ubrania wskazywały, że największy problem będzie poniżej klatki piersiowej. Akasuna zmrużył oczy i dostrzegł powbijane w prawą rękę kawałki szkła, zapewne przedniej szyby. Mężczyzna znajdował się w dość poważnym stanie, lecz adrenalina sprawiła, że w dalej był przytomny.
– Do osobnej sali! Wykonać tomografie głowy i prześwietlenie klatki piersiowej – zalecił do podchodzącej kobiety. – Proszę także o szczypce, igłę i odkażacz. Pęsetą wyciągniemy kawałki szkła.
– Moja żona – wychrypiał pacjent, na półświadomy. – Ona jest w ciąży.
Sasori spojrzał w kierunku idącej pielęgniarki, trzymającej w ręku wcześniej zamówiony sprzęt.
– Temari, potrzebny jest doktor Uchiha, natychmiast!
Blond włosa pielęgniarka pozostawiła przedmioty przy chirurgu i prędko pobiegła w kierunku szpitalnej windy. Każdy ze zgromadzonego personelu medycznego zdawał sobie sprawę, że w momencie wypadku, każda ciąża, nie tylko patologiczna, może zostać przerwana. Liczył się teraz czas, każda minuta, każda sekunda.
Akasuna obserwował, jak pacjent znika wśród białych ścian. Starał się zawsze myśleć racjonalnie i opanować wszystkie emocje. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jest odpowiedzialny za większość pacjentów w tym szpitalu. To właśnie na jego oddziale decydują się ich losy. Bo przecież to na oddziale intensywnej terapii pacjenci są przyjmowani, leczeni, przekazywani. To on decyduje o ich przyszłości.
Rana pacjenta nie była mała, lecz także udało się nie naruszyć żadnego, z kluczowych narządów wewnętrznych. Usunął powbijane szkło, zaszył ranę i sprawdził wyniki tomografii.
Udało się tego dnia uratować kolejne ludzki życie.
A nawet trzy.

~  * ~


Ulice pustoszały, a stojące przy każdej przecznicy lampy, świeciły jasnym blaskiem. Migoczące punkty, umieszczone na pobliskiej górze, powodowały jakąś niewielką magię. Znajdujące się naprzeciwko szpitala jezioro, odbijało każde z tych małych światełek, dodając miasteczku uroku.
Doktor Haruno opatuliła się szczelniej kaszmirowym płaszczem, poprawiając torebkę i zakładając dłonie na piersi. Przekraczając próg szpitalnych drzwi, najpierw na bladym poliku poczuła żywy, chłodny powiew wiatru, nabierając rumieńców, by później wykończona dzisiejszym dniem, skierowała się w stronę postoju dla taksówek.
– Myślałem, że już nie wydostaniesz się z tego budynku.
Sasuke stał oparty o nadmorską barierkę, z nogami skrzyżowanymi i rękami wsadzonymi w kieszenie ciemnogranatowych dżinsów. Jego kruczoczarne włosy poruszone były w nieładzie, poprzez październikowy, intensywny wiatr. Wyglądał teraz zdecydowanie za dobrze, chociaż zawsze przyciągał spojrzenie zbyt wielu kobiet. Sakura zatrzymała się w połowie drogi na parking i spojrzała na mężczyznę. Kąciki jej ust, delikatnie podniosły się do góry.
– Myślałam, że nowy dyrektor kardiologii dzisiejszy wieczór spędzi na swoim oddziale.
Zaczęła buńczucznie, jakby chcąc się przekomarzać z przyjacielem. Obserwowała jego twarz, jej rysy i jego zawahanie. Dostrzegła, jak od środka przygryza wargę, myśląc nad odpowiedzią. Może go zaskoczyła?
– Zostałem wygoniony przez nowego dyrektora – odrzekł przestępując na drugą nogę. – W końcu jeszcze nieoficjalnie objąłem to stanowisko.
Dzieliło ich jakieś dziesięć metrów, opustoszała ulica, zazwyczaj tłoczna oraz kilkadziesiąt metrów sześciennych powietrza. Doktor Haruno przekroczyła krawężnik, przeszła dzielący ich dystans i stanęła obok kardiologa.
– Nie mam planów na wieczór.
– Chciałam odpocząć, ale zniosę twoje towarzystwo Sasuke.
Podał jej swoje ramię, które pochwyciła i skierowali się w stronę miasta. Jego zapach docierał przez szal do jej nozdrzy. Nigdy nie pomyślała, by ich relacja mogła przybrać inny tor. Uchiha był dla niej przyjacielem, powiernikiem tajemnic, współpracownikiem. Nie wiedziała, czy przez wzgląd na wspólną pracę, powinna pozwolić na dalsze rozwijanie relacji, niżeli tylko przyjaźń.
– Możemy zamówić pizzę? – Przerwał jej rozmyślanie, kierując wzrok czarnych tęczówek na jej twarz. – Niestety nie spodziewałem się wyjścia tak wcześnie.
– Jest dziesiąta, to nie jest wczesna godzina.
– Nie pytałem o godzinę – poprawił kobietę, jednocześnie odgryzając się, że wcześniejszy komplement. – Pytałem czy zjesz pizzę?
– Mam inne wyjście?
Do mieszkania Sasuke dotarli spacerem po kilkunastu minutach. Nieruchomość usytuowana była w przyjaznej dzielnicy, którą otaczały parki i kawiarnie. Znajdowały się tutaj apartamentowce ze szkła, betonu i stali. Gdyby przechodzień przystanął na dłużej, ujrzałby także zielone skwery wchodzące w głąb dziedzińca głównego. Na środku dziedzińca stało potężne drzewo – klon, z już pożółkłymi liściami i o grubym pniu, który przetrzymał lata w tym samym miejscu. Deweloper budujący osiedle chciał wyciąć drzewo, jednak spotkało się to z dezaprobatą i manifestacją mieszkańców  miasta. Ostatecznie klon ten przyciągał za dnia wszystkich mieszkańców, którzy dzielili się ze sobą nowościami ze świata, faktami, plotkami, czy nawet jedzeniem.
Przeszli przez dziedziniec, wchodząc do klatki. Sasuke, jak przystało na dżentelmena, otworzył przed kobietą drzwi. Przywitał się machnięciem dłoni ze stróżującym panem Hiko, a następnie przywołał windę
– Itachi powinien mieć dyżur - wypowiedział przerywając chwilę ciszy. – W końcu dzieci rodzą się nie tylko za dnia. Miałem zrobić zakupy, lecz dłużej zeszło mi porządkowanie na oddziale.
– Nie musisz się Sasuke tłumaczyć. Każdy miał inne plany na dzisiejszy wieczór.
Gestem dłoni zaprosił kobietę do środka mieszkania, zapalając światło w długim, jasnym holu. W mieszkaniu Uchiha panował ład, porządek i prostota w wykończeniu. Pomimo rodowej fortuny, Sasuke z Itachim postanowili na minimalistyczny wystrój mieszkania. Chociaż Sakura znała obydwu, zdawała sobie sprawę, jak różnią się między sobą. Itachi, starszy z braci, otaczał się jasnymi barwami. Uwielbiał biel, beż i błękit. Natomiast Sasuke podążał za ciemnymi kolorami - grafitowymi, szarościami i uwielbiał wszystkie odcienie czerni.
– Chyba jesteś pierwszy raz u nas na mieszkaniu? – Sasuke ściągnął buty i włożył je do stojącej, pojemnej szafy.
– Chyba tak – odpowiedziała oddając mężczyźnie swój karmelowy płaszcz.
– Zaproponowałbym ci, byś się rozejrzała, ale obawiam się, że mam nieposprzątaną sypialnie.
– Ty Sasuke? – zaśmiała się zdejmując beżowe czółenka. – Pan idealny perfekcjonista ma nieposprzątane?
Skierowali się do salonu, w którym Sasuke zamówił pizzę. Następnie wyciągnął dwa kieliszki do wina i rozlał alkohol, kładąc butelkę na stoliku.
– Chcesz mnie upić?
– Myślę, że potrzebujesz tego – odrzekł, ukazując rząd białych jedynek. – Po dzisiejszym rollercoasterze przyznam, że ja także.
– Nalej też do trzeciego kieliszka Sasuke!
Drzwi mieszkania zamknęły się i w progu salonu stanął Itachi. Ubrany w ciemny płaszcz, z włosami spiętymi w luźnego kuca, z rumianymi od zimna październikowego powietrza polikami.
– Myślałem, że zostałeś w szpitalu.
– Miałem dzisiaj ciężki dzień. – Przysiadł się na przeciwko Sakury. – Witam panią doktor. Wypiję lampkę i obiecuję, że opuszczę waszą randkę. Ostatecznie nie chcę być piątym kołem u wozu.
– To nie jest randka – odpowiedziała szybko Sakura, próbując ukryć wychodzący na jej twarzy rumieniec.
– Doprawdy?
Czarne tęczówki Itachiego patrzyły w głąb jej jadeitowych oczu. Pomimo tego, że Sakura znała od dawna rodzinę Uchiha, Itachi wciąż był dla niej zagadką. W tamtym momencie nie wiedziała, że ona dla niego też. Bo w końcu to z Sasuke uczęszczała do jednej szkoły, na jedne studia, zajęcia.
– Pizza dotarła. – Usłyszeli dźwięk dzwonka. Sasuke powstał z krzesła, podszedł do drzwi, odebrał kartonowe pudełko i zapłacił dostawcy.
– To na pizzę tez się wproszę.
Pomimo przekomarzań braci, cała trójka spędziła miły wieczór. Z dala od problemów dnia codziennego, pacjentów i śmierci. Jeden normalny wieczór w tym pokręconym, szalonym tygodniu. Nikt nie wiedział, co przyniesie następny dzień.


~  * ~


Sasori Akasuna z trudnością otworzył oczy. Wpadające przez rolety światło, raziło go i powodowało, że musiał powstać z leżanki. Lekarski kitel lepił się do ciała, więc stwierdził, że powinien się umyć. Nie pamiętał o której poszedł na drzemkę, ponieważ nocny dyżur był stanowczo zbyt intensywny. W ustach czuł suchość, więc opróżnił stojącą obok butelkę z wodą. Powstając z miejsca, odczuł skutki drzemki w zakrzywionej pozycji, a stawy i kręgosłup niemiłosiernie o bolały.
Gdy się wyprostował, zobaczył, że drzwi od pomieszczenia, zwanego potocznie lekarską sypialnią, są uchylone, a w nich stoi nowy dyrektor.
– Doktor Akasuna? – zapytał Hatake, wchodząc głębiej. – Nie chciałem pana zbudzić.
– Proszę się nie przejmować – odrzekł odkładając butelkę. – Powinienem być już na oddziale.
– Jeżeli już o oddziale rozmawiamy, chciałbym z panem omówić kilka spraw.
– Oczywiście.
– Ciężki dyżur? – Hatake oparł się o jedyną w tym pomieszczeniu szafkę. – Proszę wziąć prysznic, napić się kawy. Będę w swoim gabinecie. Ewentualnie gdzieś w szpitalu.
Kakashi wyszedł z pomieszczenia, zostawiając Akasune samego. Sasori postanowił zrobić tak, jak nakazał nowy dyrektor. Potrzebował prysznica bardziej niż przypuszczał.
Kierując się w stronę gabinetu dyrektora, zastanawiał się, czego dyrektor od niego potrzebuje. Czy rzeczywiście dostanie mu się nagana, że przespał dwie, trzy godziny? Stojąc naprzeciwko kasztanowych drzwi, wziął jeszcze głęboki oddech, następnie zapukał.
Nie usłyszał odpowiedzi od razu. Ponowił czynność raz jeszcze, a kiedy w korytarzu pojawiła się Shizune, zdał sobie sprawę, że dyrektora nie ma w pokoju.
– Powinien być na którymś oddziale – wypowiedziała swobodnie przechodząc obok chirurga. – Zaczęłabym szukać na kardiologii.
Sasori kiwnął twierdząco głową i skierował się w stronę schodów. Oddział kardiologiczny znajdował się dwa piętra niżej, więc postanowił nie korzystać z windy. Powinien rozprostować nogi, a schody były do tego idealnym sposobem. Klatka schodowa była opustoszała, więc szybko przemierzył dzieląca go odległość na wskazany oddział.
Ani na kardiologii, ani na onkologii, ani nawet na porodówce nie znalazł Kakashiego. Zdziwił się, kiedy dyrektor niespodziewanie wyszedł ze skrzydła zachodniego, w którym znajdował się oddział ratunkowy.
– Wszędzie szukałem pana dyrektora –  wysapał opierając się o ścianę
– A ja w końcu przyszedłem zobaczyć, o czym będziemy dyskutować.
– Zapraszam na SOR. – Akasuna rozłożył ręce, wciąż z trudem łapiąc oddech. Bieganie po oddziałach ujawniło jak bardzo zgubił kondycję.
– Więc w czym mogę pomóc? – Kakashi przystanął naprzeciw Sasoriego, uśmiechając się serdecznie. – Jeżeli mamy zacząć naszą rewolucję, to od podstaw.
– Potrzebujemy przebudowy oddziału ratunkowego. Poczekalnie są zatłoczone. Jest w nich gwarno i duszno.
– Rozumiem. To zlikwidujmy je.
– A gdzie się wtedy udadzą pacjenci.
– Może do parku? – Hatake wyjrzał za okno, spoglądając na pobliski park. – Tak, to jest świetny. W parku nikomu nie będzie źle, nie będzie duszno i gwarno.
– W zimne dni, postawimy butle gazowe i płomyki w niewielkich altanach. Zrobimy zadaszenia, postawimy stoły i ławki. W zimie otworzymy dodatkowe korytarze, aby znaleźli ciepło. – Sasori wskazał w kierunku parku za oknem.
– Postaram się porozmawiać z zarządem. Może uda mi się uzyskać pieniądze z budżetu.
– Dziękuję panie dyrektorze.
– Kakashi. Nie lubię, kiedy zwraca się do mnie tak oficjalnie.
– Sasori.
– A teraz proszę iść do domu i odpocząć. Myślę, że oddział ratunkowy poradzi sobie dzień bez pana. W końcu przemęczony lekarz, to nie jest dobry lekarz.
Sasori raz jeszcze spojrzał na Kakashiego, który wyciągnął z kieszeni wibrujący telefon. Znowu był spóźniony. Odbierając połączenie dał niemy znak, że powinni zakończyć na razie dyskusję. Akasuna skinieniem głowy pożegnał się i odszedł w kierunku szatni. Może rzeczywiście ten dzień, chociaż dopiero w połowie, nie będzie taki tragiczny?
W mieszkaniu położył torbę w przedpokoju, kierując się w stronę tej części domu, w której znajdował się stelaż. A może to dzisiaj jest ten dzień? Delikatnie, pochwycił w palce, szorstki materiał płótna. Był on już wypłowiały od słońca i zakurzony. Pod nim, na sztaludze, znajdował się portret. Uśmiechnięta, ciemnowłosa kobieta spoglądała na niego brązowymi, ciepłymi tęczówkami. Jej usta unosiły się do góry, odsłaniając rząd białych, równych zębów.
Odkąd Maria odeszła nie malował żadnych obrazów. Może czas to zmienić?




K: Chociaż trochę mało tej medycyny, przypadków i fachowości. Lecz na początku chcę byście poznali ten nasz personel medyczny. A reszta się ułoży. C'nie?
Obawiałam się, że będę mieć problem z tym opowiadanie, a nawet już wyrobiłam się z kilkoma rozdziałami do przodu. Dlatego zamieszam dzisiaj niespodziankę –  drugi rozdział i Sasoriego.


7 komentarzy:

  1. O matko! Ale mnie zaskoczyłaś! Spodziewałam się rozdziału dopiero w czerwcu, a tu wchodzę sobie na listę czytelniczą, patrzę, a tam nowiutki rozdział
    Możesz mi wierzyć lub nie, ale przeczytałam go niemal od razu jak się pojawił. Tyle, że ja mam niestety tendencje do późnego pisania komegntarzy... Co zmęczenie i lenistwo robi z człowiekiem..
    Rozdział bardzo mi się podobał. Ogromnie polubiłam Uchihów i Sakurę. Nie żebym ich nie lubiła wcześniej, ale tym razem skradli me serduszko. Boję się pomyśleć co będzie dalej, jak pojawi się więcej postaci! :o Gdzie ja na nie miejsce w sercu znajdę?!

    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się tak samo szybko jak ten, bo nie mogę się już doczekać!
    Pozdrawiam cieplutko!


    P. S. Jakbyś była zainteresowana, to z przyjemnością zapraszam na mojego bloga swiat-amorisowego-zametu.blogspot.com

    Tym razem naprawdę się żegnam!
    Weny! 🖤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię :)

      Co do następnego rozdziału, to już na pewno będzie w czerwcu, zapewne z początku, bo jest napisany.
      Z pewnością odwiedzę i przeczytam, jednak muszę znaleźć i wygospodarować więcej czasu...

      Pozdrawiam 🖤

      Usuń
  2. To opowiadanie jest tak genialne <3 Mam nadzieję, że będziesz miała na nie wenę już do końca swojego życia! * ^ *
    Chcę Itachiego x Sakura, pairing z Sasuke już się przedobrzył moim oczkom. Chciałabym zobaczyć ich z innymi osobami ^^
    Jestem ciekawa kim jest Maria w życiu Sasoriego...
    Czekam również na poznanie reszty załogi! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szykuję się tasiemiec, więc będę chciała pokombinować z bohaterami i ich relacjami :)

      Usuń
  3. Rozdział świetny, bardzo przyjemnie się czytało!
    Co do medycznych terminów itd. to trochę mi się tam gryzie (wiem, zboczenie zawodowe przyszłej położnej), bo jak rozumiem Itachi jest pediatrą, czyli powinien zajmować się dziećmi od bodajże 3 miesiąca życia. Takimi maluchami zaraz po urodzeniu opiekują się neonatolodzy.
    A co do porodówki to szczerze wyobrażałam sobie Jiraiyę jako ginekologa-położnika XDDD "Mmm, świetnie, mamy pełne rozwarcie... Zbadam jeszcze piersi... Tak, to jest konieczne" XDDDD
    Ach, co późna pora robi z moją głową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo zastanawiałam się kim właściwie będzie Itachi? Rzeczywiście neonatolog pasuje, jednak chciałabym, aby w przyszłości zajmował się nie tylko noworodkami, ale ogólnie dziećmi. Pamiętam, kiedy sama byłam dzieckiem (dawno, dawno temu 😅) miałam lekarza pierwszego kontaktu, które odbierał poród i od zawsze był moim lekarzem. Chyba dlatego tak wyobrażam sobie Itasia. 🙂

      Usuń
    2. P. S. Tak Jiray'a idealnie się nadaje xD

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥