Spis treści

niedziela, 19 września 2021

Rozdział 5


Jakie jest pańskie hobby?


Poranek wstał blady i mglisty. Ciężkie płatki śniegu napastliwie uderzały w parapet. Nadeszła zima.
Wpadające przez rolety światło, raziło go i powodowało, że powinien wstać z łóżka. W ustach czuł suchość, więc opróżnił stojącą obok szklankę z wodą. Spoglądając na wiszący zegar ścienny, dostrzegł godzinę ósmą.
Po wczorajszym dyżurze w szpitalu, dostał dzień wolny. Nie wiedział, jak go spędzi, wiedział tylko, że samotnie. Przeczesał ręką niesforne włosy, otworzył szerzej oczy i wstał. Doczłapując się do niewielkiej, aczkolwiek przytulnej kuchni, zdążył założyć pantofle na nogi i szlafrok. Włączył ekspres do kawy, który był jego nowym nabytkiem, podstawił ulubioną filiżankę i włączył odpowiedni program.
Dochodził go odgłos brzęczącego telefonu, który oznajmił, że przyszła wiadomość SMS. Naruto miał w zwyczaju, nie sprawdzać telefonu przed pierwszym łykiem kawy. Chociaż wiedział, że z naukowego punktu widzenia, nie miało to żadnego sensu, po prostu uważał, że bez kawy szybciej się irytuje.
Uwielbiał świeży, mocny zapach zmielonej kawy. Dlatego z pewnego rodzaju czcią, upił pierwszy łyk, zachwycając się jej smakiem. Gorący napój pielęgnował jego przełyk, by następnie wpaść do żołądka.
Kolejny dźwięk wiadomości dotarł do jego uszu, więc poddał się i sięgnął po telefon. Na świecącym wyświetlaczu zauważył tylko napis SASUKE UCHIHA. Wszedł w wiadomość, wpisał odpowiedni PIN i przeczytał.
Pierwszy SMS – "Potrzebuję pilnie Twojej rady."
Drugi – "Wiem, że pewnie nie wypiłeś kawy, więc jak skończysz swój rytuał, proszę odpisz."
Naruto wiedział, że gdy Sasuke prosi o radę, nie chodzi o konsultacje medyczną, ani też o pomoc przy innych sprawach. Wiedział, że ten, chociażby z pozoru silny mężczyzna, potrzebuje jego opinii na temat swojego beznadziejnego zauroczenia.
Chociaż, czy naprawdę było ono beznadziejne?
Naruto nie wiedział, co to znaczy być zauroczonym. Nigdy nie był zakochany, nie przyśpieszył mu puls, ani serce mocniej zabiło, patrząc na kobietę. Kiedyś nawet z rozpędu i żartem, Sai zapytał czy jest gejem, lecz jasne było, że nie. Nie miał żalu do Sai'a, bo wiedział, że ma on problemy z wyczuciem taktu, które tak naprawdę nie zależały od niego. Po prostu taki był.
"Mam dzisiaj dzień wolny. Przyjedź po pracy." – odpisał.
Położył telefon na stoliku kawowym, odłożył filiżankę do zlewu, a następie skierował się w stronę łazienki, by wziąć kąpiel. Miał już aż nazbyt zmęczone ciało, by wziąć tylko prysznic.


~  * ~

Zbliżające się święta powodowały ożywienie w Kraju Ognia, więc nic dziwnego, że ulice zapełnione były ludźmi. Jak co roku, na rynku głównym, pojawiły się sklepiki i kramy, z różnymi przysmakami, upominkami i drobiazgami tematycznymi. Jarmark Bożonarodzeniowy znowu zagościł w mieście i stał się tradycją świąt.
Przechadzał się uliczkami, patrząc na świecące lampiony i migoczące światełka. W jednej dłoni trzymał jednorazowy, brązowy kubek, drugą natomiast chował w kieszeni, chroniąc przed zimnem. W kubku nalaną miał herbatę z goździkami, której zadaniem, było ogrzać zziębnięte ciało.
Naruto zauważył stoisko z drobiazgami świątecznymi, więc podszedł do niego. Zaciekawiły go różnego rodzaju i wielkości śnieżne kule, w których znajdowały się różne zwierzątka. Kiedy zaczął zastanawiać się, którą powinien wybrać, miejsce obok niego stanęła filigranowa kobieta.
– Przepraszam – wyszeptała, starając się dosięgnąć kulę z lisem polarnym. – Poproszę tą.
Naruto obserwował jej ruchy, jej twarz i oczy. Mógł przysiąc, że gdzieś wcześniej ją spotkał, lecz nim zdążył coś powiedzieć, kobieta zapłaciła i udała się w kierunku wyjścia z jarmarku.
– Najlepiej będzie jak i ja udam się do domu – odpowiedział, jakby sam do siebie i zrezygnowany ruszył w kierunku mieszkania.
Do domu prowadziła go droga prosta, niezbyt skomplikowana. Po jakiś czterystu metrach dotarł do skrzyżowania, na którym skręcił w prawo i znów po pięciuset metrach dotarł do bloku. Osiedle na którym mieszkał nie było nowe, ale bardzo przytulne. Mieszkanie odziedziczył po dziadku, który kiedyś pracował w Kraju Ognia jako robotnik. Dopóki żył, mieli dobre relacje z córkami, a przez to Naruto spędzał dużo czasu z dziadkami.
Budynek liczył już ponad pięćdziesiąt lat. Postawiony był z cegieł, a spadzisty dach pokryty był ciemną blachą. Pomimo tego, że Uzumakiego stać było na lepsze mieszkanie, tutaj wszystko miało wartość sentymentalną. Wspomnienie beztroskiego dzieciństwa było dla niego najcenniejszym darem.
Oczywiście dalej miał kontakt z rodzicami, odwiedzał ich kilka razy w roku, czasami oni wpadali z wizytą. Chociaż liczyli już ponad pięćdziesiąt lat, dalej wyglądem przypominali młode małżeństwo. Matka Naruto – Kushina Uzumaki miała płomienne, krwisto czerwone włosy, takie same, jak kuzynka Naruto – Karin. Obie kobiety także cechował trudny, mocny charakter. Natomiast ojciec Naturo – Minato Namikaze, był sympatycznym, spokojnym blondynem. Każdy patrząc na Naruto twierdził, że są braćmi bliźniakami, ponieważ wyglądem byli identyczni. Często razem z synem jeździł na ryby i oboje uwielbiali potrawy przygotowane przez Kushinę.
Naruto wszedł do mieszkania, ściągając w przedpokoju przemoczone, zaśnieżone buty. Nie minęło wiele czasu, aż dzwonek do drzwi zabrzmiał wypełniając całe mieszkanie. Uzumaki mozolnie powstał i poszedł otworzyć. Stojący na wycieraczce Sasuke, trzymał w swoim ręku reklamówkę z kilkoma butelkami piwa.
– Przecież wiesz, ze nie piję.
– Ja też – odparł Uchiha, przekraczając próg. – Jednak po dzisiejszym dniu należy mi się jak najbardziej.
– Sasuke, mam jutro od rana być w szpitalu.
– Po jednym piwie nic ci się nie stanie.
Uchiha ściągnął płaszcz i buty, a następnie wszedł do niewielkiego salonu. Naruto zdążył wyciągnąć dwa kufle i nalać chmielowej cieczy, aby je zapełnić. Postawił je na stoliku kawowym i przysiadł się na kanapie.
– Co jest ze mną nie tak? – zaczął Uchiha spokojnie, upijając łyk piwa.
– W jakim sensie? Wydaję mi się, że wyglądasz i zachowujesz się jak normalny mężczyzna. – Naruto także napił się i spojrzał na twarz kolegi.
– Staram się robić wszystko, co tylko mogę, aby się przełamać, aczkolwiek nie potrafię.
– Rozumiem, że dalej nie powiedziałeś doktor Haruno, że odczuwasz do niej coś więcej niż tylko przyjacielską sympatię?
– Może za bardzo boję się stracić tego, co jest między nami?
Sasuke wziął do ręki kolejną butelkę, otworzył ją i nalał napój do pustego kufla.
– Wybacz Sasuke, lecz nie jestem w stanie ci pomóc. Mogę leczyć zaburzenia neurochirurgiczne, nie jestem psychologiem.

~  * ~

Następnego dnia w szpitalu było nazbyt tłoczno i gwarno. Każdy ze stacjonujących w Konosze lekarzy uwijał się jak w okopie, by zdążyć ze wszystkim na czas. Zbliżające się święta powodowały poruszenie w każdej z sal, wielkiego, rosłego szpitala.
Przed zaledwie kilkoma dniami zaczęło prószyć. Najpierw powoli, drobnymi płatkami, by po dwóch dniach pod stopami skrzypiał czterdziesto centymetrowy śnieg. Stojąc na niewielkim szpitalnym tarasie, wdychał obłoki pary, niczym smok, obserwując z tej wysokości kroczących do szpitala pacjentów, kolegów, koleżanki i cały personel medyczny. Chociaż miał jeszcze kilka minut dla siebie, postanowił opatulić się szczelniej kurtką i wejść do budynku.
Gwar i ekscytacja pacjentów zdawała się oddziaływać na lekarzy i pielęgniarki, którzy w pocie czoła, starali się uporać z pracą. Zima zawsze przynosiła ofiary złamań, skręceń, zwichnięcia i otarcia, wyziębnięte ciała, bezdomnych i opuszczonych ludzi.
W Kraju Ognie na dobre nastała zima.
– Naruto! – do przytulnego gabinetu wkroczył mężczyzna, którego włosy były spięte w ciasny, koński ogon, a beżowy kitel został niedbale zapięty.
– Shikamaru – odpowiedział Uzumaki, powstając z obrotowego krzesła stojącego za kasztanowym biurkiem. – Co się wydarzyło?
– Razem z Sasorim potrzebujemy pilnie twojej konsultacji. Mamy starszego, pięćdziesięciotrzy letniego mężczyznę, wygląda na wstrząśnienie mózgu, lecz nie wykluczam też innych współistniejących chorób neurologicznych.
– Zleciliście tomografię?
– Za dwadzieścia minut aparat będzie wolny – dodał Sasori, stojący w progu pomieszczenia.
– Panie doktorze! – usłyszeli na korytarzu znajomy głos pielęgniarki, a następnie po minucie już biegiem skierowali się w stronę aparatury. 

~  * ~

Czarny samochód podjechał pod ceglaną kamienicę. Była sobota, godzina dwudziesta dwadzieścia pięć. Sasuke ściszył grające w samochodzie radio, by następnie telefonem dać znać Uzumakiemu, że właśnie zajechał pod jego mieszkanie. Dzisiejszego wieczora mieli razem z kilkoma osobami z personelu medycznego wziąć udział w corocznej gali Bożonarodzeniowej. Głównym założeniem całego przedsięwzięcia było pozyskanie funduszy, na nowy, specjalistyczny sprzęt medyczny. Zazwyczaj nie brali w nim udział lekarze, a dotychczas jedynie dyrekcja. Tym razem Kakashi zadbał, aby i także personel mógł wygłosić swoje potrzeby.
– To polecenie służbowe – rzekł na zwołanym nagle zebraniu ordynatorów. – Bez sponsorów Konoha nie będzie mogła sobie pozwolić na wymianę starego sprzętu. Proszę, postarajcie się dobrze wypaść.
Sasuke wybijał rytmicznie opuszkami palca melodię, gdy z naprzeciwległej klatki wyszedł, ubrany w ciemny garnitur, odziany płaszczem Naruto.
– Do twarzy ci w czarnym – zaśmiał się Uchiha, gdy Uzumaki umościł się na fotelu pasażera.
– Bardzo śmieszne – odrzekł i zamknął drzwi samochodu. – Mam tylko nadzieję, że szybko skończymy.
– Na to bym nie liczył, ale zawsze warto zaryzykować.
Sasuke wrzucił wsteczny bieg i spoglądając w lusterko wycofał samochód. Na zazwyczaj czarnej, betonowej drodze, teraz leżały ogromne nakłady śniegu, którego nawet miejskie pługi nie potrafiły zebrać. Wiał lodowaty, grudniowy wiatr, wycieraczki mozolnie zbierały spadające coraz gęściej płatki śniegu.
– Odstrzeliłeś się, jak szczur na otwarcie kanału – powiedział Uzumaki, przerywając chwilę ciszy. – Chyba ostatnim razem widziałem cię w garniturze na rozdaniu dyplomów w Tōkyō Daigaku.
– Nie miałem zbytnio wielu okazji – odparł Uchiha, wciąż bacznie obserwując drogę. – Zdecydowanie lepiej nam w lekarskich kitlach.
– Też to prawda.
Z głośników przestała lecieć ostatnia piosenka z playlisty Sasuke, oznaczając, że dotarli na miejsce. Zostali skierowani na podziemny parking, a po chwili stali oparci o barierkę w jednej z hotelowych wind. To właśnie tutaj mieli spędzić dzisiejszą noc.
Czy miłość od pierwszego wejrzenia jest naprawdę możliwa?
Z naukowego punktu widzenia, Naruto nie potrafił znaleźć sensu i potwierdzenia w przypadkach, lecz siedząc na jednym z salowych krzeseł, zastanawiał się nad tym pierwszy raz. W pomieszczeniu panował tłok i gwar, lecz on obserwował tylko jedną z postaci. Kobieta z przyciętymi równo, granatowymi włosami, lawendowymi oczami, filigranową posturą, siedziała na wprost neurochirurga i dopijała swoje prosseco.
– Doktor Uzumaki? – zaczęła niepewnie, gdy pozostali przy stoliku sami.
– Skądś panią kojarzę, lecz niestety nie potrafię sobie przypomnieć.
– Jarmark Bożonarodzeniowy – wyszeptała z uśmiechem.
– Rzeczywiście! – Naruto upił trochę wina. – Kram z kulami śnieżnymi.
– Hinata Hyuga – odpowiedziała, ściskając jego dłoń. Miała delikatne palce, lecz silny i pewny uścisk. – Przeniosłam się dopiero do Konohy. Jestem anestezjologiem.
– Słyszałem, że zatrudnili nową osobę. To pani jest tym dobrym specjalistą.
Twarz kobiety przybrała delikatny odcień purpury. Próbowała ukryć swoje zawstydzenie, lecz Naruto uznał, że wygląda przepięknie.
– Stanowczo przeceniają moje zdolności – wypowiedziała i upiła łyk swojego napoju. W tym nikłym świetle, jej oczy promieniały. – Myślę, że to pan jest utalentowanym i świetnym specjalistą. Czytałam pańskie publikacje.
– Doprawdy?
– Jestem anestezjologiem, lecz interesują mnie różne dziedziny medycyny. Praca "Głęboka stymulacja mózgu w leczeniu drżączce poraźnej" jest wspaniała i zachwycająca.
Tym razem na poliku Naruto wystąpił rumieniec. Kobieta z całą pewnością była dobrym lekarzem. Zdziwił się, kiedy opowiedziała o jego pierwszym z dzieł, który opublikował będąc jeszcze na doktoracie.
– Ta piosenka była wspaniała! – do stolika dosiadł się Sasuke, sięgając po szklankę i karafkę z wodą. – Sam powinieneś pójść zatańczyć.
– Sasuke dobrze wiesz, że ja...
– Doktorze Uzumaki, zaszczyci mnie pan jednym tańcem?
Spojrzał w stronę kobiety, której ręka została wyciągnięta w jego stronę. Pomimo niechęci do tańca, uznał, że z wielką przyjemnością spędzi ten czas na parkiecie. Podał kobiecie swoje ramię i skierowali się w stronę parkietu.
– Ostrzegam doktor Hyuga, nie potrafię tańczyć.
– Spokojnie, ja chyba też – odrzekła z uśmiechem i wtuliła w męskie ramię. Może dzisiejsza gala nie będzie taka nudna?






K:  Dość długo mnie nie było. Niestety niemoc twórcza i brak pomysłu na załatanie tego rozdziału, sprawiły jego opóźnienie. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. 


Drogi Czytelniku! Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia. Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.  Dziękuję ♥

6 komentarzy:

  1. Cześć i czołem!
    Ja jak zwykle spóźniona i to gróbo XD No ale mniejsza. Jestem już i komentuje.
    Przyznam szczerze, że pierwsza scena wyszła faktycznie krótko i tak mało satysfakcjonująco. Ale za to ostatnia scena... Wyszła moim zdaniem perfekcyjnie. Daje się wyczuć podenerwowanie Naruto, którego on sam nie jest świadomy. Urwane też w takim odpowiednim momencie, który pozostawia taki przyjemny niedosmak, że chce się czytać dalej.
    Naruto i Hinata to moja ulubiona, najbardziej urocza para. Co prawda nie stoi na podium, ale w pierwszej dziesiątce się mieści XD
    Mam nadzieję, że wena nie będzie cię więcej opuszczać na tak długo, bo naprawdę z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. I nie chciałabym, żeby kolejny naprawdę dobry fanfik został opuszczony, bo blogosfera umiera na rzecz wattpada, który, nie ukrywajmy, nie grzeszy dobrymi opowiadaniami.
    Trzymam więc kciuki za Ciebie i czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i Twoje cenne spostrzeżenia. Postaram się, lecz nie obiecuję, jeszcze na przełomie października/listopada opublikować rozdział szósty, chociaż nie wiem jak to pogodzę z życiem prywatnym.
      Widzę w takim razie, że nie tylko ja mam takie spostrzeżenia, co do blogosfery i przenosin na wattpada. Może jestem staromodna, lecz jakoś mnie on nie przekonuje. Postaram się doprowadzić do końca Szpital i zapowiadam, że szykuje się tasiemiec :D

      Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Ah a teraz mamy i naszego Naruto! Ciekawe wprowadzenie nowej bohaterki i wątku romansowego również dla Uzumakiego.
    Chociaż i tak najbardziej czekam na romans Sasuke i Sakury. No i oczywiście rozciągnięcie wątków z shikamaru :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że będzie Shkamaru, w późniejszych rozdziałach i z nim zaszaleję. A co do SasuSaku na pewno będzie tutaj wielkie zamieszanie i będzie się między nimi dość sporo działo :D

      Usuń
  3. Omamoo, mamy to! Jest Naruto, jest Hinata! Nawet nie wiesz, jak raduje mi się serduszko! Uwielbiam ich, moja ukochana para. Uśmiechnęłam się przy ostatnim wątku. Naruto i Hinata nie potrafią tańczyć - tak jak ja i mój chłopak (bardzo mi to nas przypomniało *^*). Nowy wątek miłosny wydaje się być ciekawym wprowadzeniem.
    A no i co do poprzedniego rozdziału (bo oczywiście zdążyłam wtedy zapomnieć), mam nadzieję, że to Itachi zaadoptuje pozostawione w szpitalu dziecko! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo, wiedziałam, że na to najbardziej będziesz czekać, więc oto jest on, seksowny, inteligentny ordynator neurologii. ^^.

      Nie każdy potrafi tańczyć, ja z moim chopem razem także nie umiemy (oczywiście sama po prostu jestem demonem parkietu xD), więc cieszę się, że nie jestem wyjątkiem :D

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥