Spis treści

piątek, 19 maja 2023

Rozdział 31

 

Spa w górach Ashi



Samotny człowiek ma dość dużo czasu, aby zrozumieć, że najważniejszym w życiu nie jest interesujący stan konta lub pełna zawartość portfela, lecz obecność drugiej osoby. A już na pewno tej, która od zawsze dawała poczucie bezpieczeństwa i niejakiej przynależności. Przez ostatnie tygodnie to właśnie Sakura zrozumiała. Ponieważ utrata Sasuke nie tylko ją zabolała i pozwoliła otworzyć oczy, a także przeszyła serce na tyle głęboko, że w końcu zrozumiała, jak bardzo potrzebuje go w swoim życiu.

Mijała pośpiesznie korytarze szpitalne, nie patrzyła w odbicie, unikała Itachiego na wszelkie sobie znane sposoby. Pochłonięta była pracą, próbując znaleźć sposób na chorobę Kakashiego, lecz przychodził i taki czas, w którym musiała wyjść, a raczej była wyganiana z oddziału choćby przez Ino. Pomimo ich przyjaźni, ciągle odczuwała wewnętrzny ból, rozdzierający duszę.

Ponieważ zdała sobie sprawę, że Ino nie zastąpi Sasuke, a ten nigdy jej nie wybaczy.

W mieszkaniu, które było wyjątkowo puste i chłodne, kierowała się od razu do łóżka. Wiele schudła przez ten czas, bo praktycznie nie była w stanie nic zjeść. Wszystko co pochłonęła, od razu zwróciła, a posmak żółci był nieodłącznym towarzyszem jej niedoli. Tłumaczyła to stresem i żalem, jaki ogarniał jej ciało.

O ile praca dawała jej satysfakcję, bo przecież wszystko szło w dobrym kierunku, to ciągły brak wiadomości od Sasuke napawał niepewnością i strachem. Już nawet nie miała łez, aby kolejny raz płakać w poduszkę.

Czasami Yamanaka wpadała na oddział, aby podpytać o dyrektora. Niekiedy o jej życie prywatne, a najczęściej radziła się, co ma zrobić w sytuacji w jakiej się znalazła. Chodziło oczywiście o detektywa, który dostał przydomek widmo. Ponieważ tak szybko jak zaczęła się ich relacja, tak szybko o pielęgniarce zapomniał. A już na pewno tak sądziła Ino i o tym żaliła się do Haruno. Sakura kiwała głową na znak jakiejkolwiek uwagi, lecz wiadomo było, że myślami krąży wokoło Sasuke.

— Odezwał się?

Tego dnia Ino wkroczyła do gabinetu Sakury z dwoma parującymi kubkami. Ostatnio Sakura unikała przyjaciółki, nie chcąc wtrącać się w jej uczuciowe sprawy.

— Nie — odpowiedziała ponuro.

— Nic zaskakującego — westchnęła pielęgniarka. — W końcu niezłą szopkę odwalił Obito.

Haruno spięła się na dźwięk tego imienia. Obito Uchiha był jej koszmarem, który zdobył swoją pozycję poprzez przedstawienie w dobrze im znanym lokalu. Wcześniej onkolog starała się zrozumieć jego dość specyficzne poczucie etyki zawodowej, aczkolwiek tym razem nie chciała odpuścić. Najzwyczajniej w świecie Obito zachował się jak dupek.

Dupek, którym zresztą jest — pomyślała gorzko. Jednak nie mogła mu zaprzeczyć, to było jej bagno, które dzięki jego interwencji wypłynęło na wierzch.

— Po co on się w ogóle mieszał? — zapytała onkolog, biorąc w dłoń kubek od przyjaciółki. Następnie pociągnął duży łyk kakao.

— Obito Uchiha jaki jest każdy wie.

— Nie trzeba być geniuszem by wiedzieć, że Sasuke i tak nie chciałby u niego pracować. Zwłaszcza po tym, co zrobił w sprawie śmierci Ryōyū Sato.

Przyjaciółki skrzywiły się na samo wspomnienie tego wydarzenia. Uchiha zrobił z tego wydarzenie roku, a przecież każdego dnia ktoś w tym szpitalu umierał. Wiadomo, że nikt specjalnie nie uśmiercał pacjentów i odkąd Kakashi przejął pieczę nad placówką polepszyły się wyniki leczenia, a co za tym idzie spadły wskaźniki zgonów. W dodatku przecież obowiązywała ich etyka zawodowa oraz przysięga Hipokratesa.

— Słuchaj Sakura — wtrąciła Ino. — Bardzo dobrze wiesz, że wychodzę z założenia, aby nikomu nie wpieprzać się w życie. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Jednak Obito Uchiha jest skurwysynem. Będzie wykorzystywać wszystko, aby osiągnąć swój cel i na pewno nie zawaha się sprzedać własnej matki, aby zdobyć coś, o co walczy.

— Nie lubisz go.

— Dlatego się przyjaźnimy — poklepała przyjaciółkę po ramieniu. — Nie cierpimy tych samych osób i sernika z rodzynkami.

— Ja w ogóle nie lubię sernika — wtrąciła Haruno.

— Czyli z rodzynkami tym bardziej.

Przyjaciółki zaśmiały się, a onkolog była wdzięczna przyjaciółce, że pozwala aby gęsta atmosfera, która jej towarzyszy od kilku tygodni, powoli uciekała z małego organizmu.

— Zobaczysz, jakoś się to ułoży.

Ino wstała z miejsca i wzięła do ręki puste już kubki. Najwidoczniej kierowała się do pokoju socjalnego. Natychmiast też zaczął wibrować jej pager, który miała wsadzony w kieszeń szpitalnego uniformu.

— Muszę uciekać — dodała na odchodne. — Sasori mnie wzywa, a ostatnio wciąż chodzi poddenerwowany.

— Jak każdy w tym szpitalu.

— Ułoży się wszystko, Sasuke wróci — wtrąciła na pocieszenie. — Tylko potrzebujecie czasu.

— Nie wiem, czy czas tutaj pomoże.

— On zawsze pomaga.

Pielęgniarka skierowała się w stronę wyjścia. Sakura obserwowała jej ruchy, które w ostatniej fazie zaczęły przybierać prędkości.

— Poza tym kochacie się i nie jest to moje czcze gadanie.

Ino zamknęła drzwi gabinetu, nim Sakura zdążyła jej cokolwiek odpowiedzieć. Fakt, Sasuke wyznał jej miłość, w sumie wcześniej niejednokrotnie próbował. Lecz Haruno, niczym najgorszy tchórz, zawsze zmieniła temat. Szukała wymówek, by nie usłyszeć tych dwóch słów, które teraz niewątpliwie potrzebowała.

Nim Sakura podniosła się po rozmowie z Ino, drzwi gabinetu ponownie się otworzyły. Tym razem gościem okazał się nie kto inny, jak sam… Kakashi Hatake.

— Jesteś zajęta? — zapytał, przekraczając próg.

— Próbuje skoncentrować się nad metodą leczenia Mito — westchnęła opadając dłońmi na blat biurka. — Niestety utknęłam.

— Badania doktora Smitha nie pomogły?

— Pozwoliły na uzyskanie dodatkowego czasu. Jednak Mito ma kolejne przerzuty.

Onkolog złapała powietrze, a później wypuściła je ze świstem. Czuła się bezradna w stosunku do raka, który pozbawiał nastolatkę życia.

— Tak bardzo chciałam wierzyć, że uda mi się ją uratować — jęknęła z żalem. — Że w pewnym momencie sama uwierzyłam w szczęśliwy koniec tej historii. Naiwnie oczekując cudu. Jestem głupia.

— Nie uważam, aby wiara w cuda była głupstwem.

Hatake wszedł w głąb pokoju i podszedł do okna. Onkologia znajdowała się na czwartym piętrze i z gabinetu doktor Haruno rozciągała się druga perspektywa jeziora.

— Jesteśmy lekarzami — zaczął spokojnie. — Naszym zadaniem jest nie tylko leczyć ludzi, ale też sprawiać, że cuda stają się rzeczywistością.

— Mówisz tak, jakby było to najprostszym zjawiskiem na świecie.

— Może także jestem głupi?

Na twarz Kakashiego wdarł się niewielki uśmiech, coś co pozwalało wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Że wszystko jakoś się ułoży.

— Nadzieja jest matką głupców — rzuciła Haruno. — Jednak potrzebna jest tak samo jak wiara.

Rozmowa z dyrektorem może nie otworzyła jej oczu, lecz pomogła pozbierać myśli dotyczące leczenia pacjentów. Kakashi nie uskarżał się na sposób swojego leczenia, dając kolejny raz wsparcie i informacje, że bezgranicznie jej ufa. Sakura była wdzięczna za jego zgodę na wprowadzenie bardziej skomplikowanej fazy leczenia. Aczkolwiek wierzyła, że właśnie to ostatecznie przywróci dyrektora do żywych. Rezultaty tej metody były wciąż niewiadomą, lecz mogły przyspieszyć proces regeneracji. A jej Kakashi bardzo potrzebował.

Ten tydzień wyjątkowo dał jej w kość, a najgorsze przyszło na koniec. Kiedy Sakura była pewna, że już nic więcej nie może się przytrafić, drzwi gabinetu otworzyły się, a do środka wszedł Itachi Uchiha.

— Unikasz mnie wyjątkowo udolnie — powiedział, przystając przy biurku.

— Dobrze wiesz, że tak jest najlepiej dla nas obojga.

— Najłatwiej tak, lecz niekoniecznie najlepiej.

Sakura oparła łokcie na blacie biurka, skrzyżowała palce i położyła na nich czoło. Zamknęła oczy. Nie miała siły rozmawiać z Itachim, bo wciąż w głowie krążyły jej słowa Ino: kochacie się. W tamtym momencie nie była w stanie popatrzeć na Itachiego, który podszedł bliżej.

— Nie będę cię przekonywał, żebyś ze mną była — rzucił. — Moje uczucia nie zmienią się od tak, więc wciąż będę cię kochał. Rozumiem, że nie jesteś gotowa na związek, miłość, czy zobowiązanie większe niż seks.

— Itachi to nie tak.

Jej głos się łamał. Był drżący i tak bardzo przestraszony. W końcu Haruno nie chodziło o związek, lecz stwierdzenie, że w tym wszystkim najważniejszy był seks, był dość krzywdzący.

— Sasuke wciąż nie dawał oznak życia — pominął słowa onkolog. — Gdy tylko się odezwie, ojciec ma mnie powiadomić. Wątpię, że będzie chciał wrócić do naszego mieszkania, a tym bardziej ze mną porozmawiać.

— Zawiedliśmy go oboje.

— To był sen, którym z czasem zacząłem żyć  — głos Itachiego nie wyrażał nic prócz pustki. — Jednak miałaś rację, piękny ale sen.

— Martwię się o niego.

— Jest dorosły — zauważył Uchiha. — Mój brat jest inteligentny, porywczy na swój sposób, lecz nie głupi. Wróci, kiedy nadejdzie jego czas. Gdy wszystko poukłada sobie w głowie.

— Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stało.

— Na to już wpływu nie masz.

— Miałam na to, co się wydarzyło — zaszlochała. — Dlaczego od razu z nim nie porozmawiałam? Dlaczego nie mogłam się zgodzić na to cholerne spa? Właśnie! — urwała podnosząc się z krzesła niczym oparzona. — Spa w górach Ashi!

— Wylicytował weekend — rzekł neonatolog.

— Sasuke zaproponował mi, żebyśmy razem się wybrali — Sakura szybko pochwyciła płaszcz w ręce. — Itachi, to właśnie tam pojechał Sasuke!

— Dlaczego miałby jechać do spa?

— Chociażby dlatego, że górach jest słaby zasięg — Haruno wzięła torebkę i przewiązała pasek płaszcza. — Miałby pewność, że nikt nie będzie zawracał mu głowy.

— Ma to jakiś sens. Ale… — urwał przystając przy windzie.

— Ale?

— Nie uważasz to za zbyt oczywiste?

Drzwi windy się otworzyły, więc onkolog weszła do środka. To była jej ostatnia szansa, aby odzyskać przyjaciela. Wiedziała, że musi go znaleźć, bez względu na wszystko. Możliwe, że popełniła błąd w swojej interpretacji, jednak musiała to sprawdzić. Z drugiej strony i tak nie miała nic do stracenia.

Góry Ashi znajdowały się ponad trzy godziny drogi od Konohy. Były poza granicami Kraju Ognia. W miejscowych opowieściach często odgrywały dość znaczącą rolę pozwalając swoim opisem, aby słuchacz na chwilę zanurzył się w marzeniach. Malownicze pagórki, rześkie powietrze, ośnieżone szczyty. Miasteczko urokliwe, szczególnie o tej porze roku. A największym ich atutem były gorące źródła.

— Pojadę z tobą — wtrącił Itachi, wchodząc do windy za Sakurą.

— Muszę sama to zrobić — zaprotestowała, gdy zjechali na parter. — Inaczej Sasuke nigdy nie wróci.

— O tej porze roku niebezpiecznie jest jechać w góry.

— Dam sobie radę — rzekła stanowczo, chcąc uciąć tą rozmowę. — Jestem na tyle dorosła, że potrafię o siebie zadbać.

Itachi Uchiha nie lubił odpuszczać. Jednak karcący wzrok szmaragdowych oczu spowodował, że przystanął w miejscu. Na tyle poznał doktor Haruno, że mógł być pewny tego, że kobieta da sobie radę.

— Sakura! — krzyknął, gdy wsiadała do swojego samochodu. — Sprowadź mojego brata znów do domu!

Haruno pokiwała głową i wsiadła do pojazdu. Następnie szybko wycofała i wyjechała z parkingu. To najprawdopodobniej była jej jedyna i możliwe ostatnia szansa na odzyskanie Sasuke.


~ * ~


Naruto wciąż oczekiwał jakiejkolwiek informacji na temat Hinaty. Niespokojnie przemierzał szpitalne korytarze w beznadziejnej nadziei, że ujrzy na końcu ukochaną. Miał wiarę w szczęśliwe zakończenie dopiero co zaczętego poszukiwania. Wmawiał sobie, że to tylko kilka dni. Dni, które dla niego były wiecznością. Nawet Shikamaru musiał go uspokajać, a raz skarcić.

 — Przestań się zamartwiać — rzekł ponuro.

— Łatwo ci mówić — warknął Uzumaki, kolejny raz idąc korytarzem.

— Nic nie jest łatwe — odrzekł Nara. — Szczególnie jak znajoma osoba znika i nie może się odnaleźć. Ale nic na to nie poradzisz. Musisz pozwolić śledczym działać.

— Przecież pozwalam.

— Chodząc ciągle na komendę?

Shikamaru miał rację i Naruto dobrze o tym wiedział. Jednak co miał czynić, wobec swojej trwogi o ukochaną osobę? Uzumaki tak naprawde pierwszy raz był zakochany i nie chciał stracić tego uczucia. Nie potrafił skupić myśli, wszystkie krążyły wokoło dziwnego zaginięcia Hinaty. Szpitalny korytarze zwiedzał w jedną i drugą stronę. Dzisiejszego dnia nie było inaczej.

Naruto nie dostrzegł go od razu. W końcu ludzie tacy jak on chodzą niczym cień. Dopiero, gdy usłyszał charakterystyczny głos, podniósł oczy i ujrzał surową twarz detektywa.

— Doktorze Uzumaki?

— Tak? — odparł z nadzieją w głosie.

— Musimy porozmawiać raz jeszcze.

Naruto nie krył zdziwienia. Ręką zaprosił detektywa do gabinetu. Nie wiedział, co to wszystko oznacza, lecz skłamałby twierdząc, że się nie denerwował. Gdzieś z tyłu głowy miał obawę, że mogło coś się wydarzyć. Niekoniecznie dobrego.

— Zapraszam — otworzył gabinet i wskazał dłonią na sofę.

Detektyw wszedł powoli, troszkę ociężale. Jego mina wciąż nic nie zdradzała, a surowe rysy były nienaruszone. Ciemnymi oczami patrzył przed siebie, a gdy zajął wskazane przez lekarza miejsce, oparł się o bok kanapy.

— Co detektywa do mnie sprowadza? — zapytał neurochirurg.

— Muszę dowiedzieć się więcej szczegółów — rzek spokojnie Sai. — Czy wie pan, dlaczego Hinata Hyuga miała się spotkać z kuzynem?

— Chodziło o udziały w rodzinnej firmie. Hinata jest posiadaczem największego procenta.

— Czyli było to spotkanie biznesowe.

— Raczej nie rozmawiali o pogodzie.

— Czy Hyuga zdradzała coś więcej?

Naruto przygryzł wargę i położył dłonie na blacie. Niezbyt rozumiał, co to znaczy i dlaczego kolejny raz odpowiada na te same pytania? Jednak, jeżeli ma to pomóc w odnalezieniu jego ukochanej, to posłusznie wykona polecenia.

— Dzień wcześniej Neji był w szpitalu. Rozmawiali, zapewne o tym. Hinata była dosyć spięta stojąc przy jego boku. Żywnie gestykulował rękami. Gdy podszedłem…

— Tak?

— Neji Hyuga zmienił wyraz twarzy — skończył i wypuścił powietrze.

— Zmienił wyraz?

— Sztucznie uśmiechał się i starał odwrócić moją uwagę od ich spotkania. Poza tym, Neji Hyuga od dawna próbuje przejąć firmę.

Detektyw szybko notował wszystko, nie chcąc pominąć żadnej cennej informacji. Mmusiał znać się na rzeczy i Uzumakiemu jedyne co pozostało, to pozwolić, aby Satō w spokoju działał w tej sprawie. Naruto miał odpowiedzialny zawód i doskonale zdawał sobie sprawę, że najważniejsze to nie przeszkadzać. W końcu sam nie lubił, gdy ktoś wtrącał mu się w leczenie jego pacjenta.

— Neji Hyuga razem z młodszą siostrą Hinaty, Hanabi, chcieli przejąć firmę, aby później sprzedać ją amerykańskim biznesmenom. Nie znam więcej szczegółów.

 — Dziękuje w takim razie — detektyw schował swój notatnik i wstał z miejsca. — Niech pan się nie zdziwi jak jeszcze kilka razy odwiedzę ten gabinet.

— Zapraszam — dodał Naruto. — Jeżeli to pomoże w znalezieniu Hinaty.

— Przez wzgląd na dobro śledztwa na razie nie mogę nic ujawnić.

— Rozumiem.

Komisarz wyszedł z gabinetu, a Uzumaki sięgnął ręką po szklankę, Koniecznie musiał napić się wody.


~ * ~


Wysiadając z samochodu najpierw poczuł zimny wiatr, a później zapach odwilży. Zima powoli dobiegała końca, co z resztą przyjął z ulą. Nie cierpiał zimna. Zamknął drzwi mercedesa i guzikiem na pilocie włączył alarm. W takim miejscu musiał, bo nigdy nie wiadomo jak to będzie. Parking przed budynkiem nie był zatłoczony, w końcu było przed zmrokiem. Wzrokiem odnalazł kilka samochodów, które należały zapewne do klientów lokalu. Sądząc po ich markach, musieli to być bogacze, którym nie wystarczał zwykły seks z małżonką, a szukali innych wrażeń przychodząc do klubu ze striptizem.

Przywitał go dość symetryczny napis Kokuren. Czarny Lotos wyglądał bardzo ekskluzywnie i z całą pewnością był takim lokalem. Fugaku ruszył w stronę wejścia, czując się trochę niezręcznie. Z własnej woli raczej nie przyszedłby do takiego miejsca, lecz motywowała go sytuacja. Musiał koniecznie porozmawiać z Obito.

Przekraczając próg klubu od razu został zaatakowany wzrokiem przez stojącą na pobliskiej platformie dziewczynę. Była dość szczupła i na swego rodzaju atrakcyjna. Posiadała łagodne rysy twarzy, która zdobiona była dość ostrym makijażem. Powiększone przez nie jeden zabieg usta, pociągnięte były czerwoną szminką, a na sobie miała bardzo kusy strój bieliźniany z czarnej koronki z charakterystycznym logiem lokalu.

Fugaku odwrócił wzrok, kierując go w stronę środka pomieszczenia. Starał się odszukać Obito wśród zebranych biznesmenów. Lotos nie był przepełniony, zapewne z uwagi na godzinę, lecz i tak było dość sporo śliniących się mężczyzn. Nim Uchiha się zorientował, przy jego boku stała kolejna dziewczyna, tym razem kelnerka.

— Coś podać? — jej głos był przepełniony nutką uległości. Zapewne tak została nauczona. Miała grać uległą przed chcącym ją przeruchać klientem.

— Szukam Obito — odpowiedział od razu, dość chłodno.

—  W tym niestety nie mogę panu pomóc.

Dziewczyna z całą pewnością udawała żal i skruchę. Tak samo skłamała, bo najpewniej bała się konsekwencji jakie mogły skutkować jej małą zdradą. Fugaku ruszył w kierunku baru. Miał zamiar odnaleźć bratanka i zamienić z nim kilka zdań. Obrzydzali go mężczyźni, którzy w stanie upojenia dosłonie ślinili się na widok roznegliżowanych kobiet. Uchiha zachowywał rozsądek i wiedział, że takie miejsce przysparzają tylko długów i beznadziejnego poczucia pustki.

— Co cię do mnie sprowadza?

Usłyszał znajomy głos za plecami i odwrócił się w jego stronę. Ciemne oczy Obito patrzyły na niego z chłodem. Ubrany w garnitur i koszulę, wyglądał jak biznesmen, którym zresztą był.

— Musimy porozmawiać — odpowiedział Fugaku.

— Dlatego pofatygowałeś się o tej godzinie do klubu nocnego?

— Nie mogę dłużej czekać.

Obito ręką wskazał swój gabinet. Fugaku podążył za bratankiem po schodach, a następnie wszedł do zaciemnionego pokoju z weneckim lustrem.

— Napijesz się czegoś? — zapytał Obito, chwytając karafkę z whisky.

— Dziękuję jednak prowadzę — odrzekł Fugaku.

— Szkoda — Obito upił łyk, praktycznie opróżniając całą szklankę. — Kilkunastoletnia, bardzo dobra. Ma delikatnie ostry posmak.

— Zostaw moją rodzinę w spokoju — przerwał ostro Fugaku.

— Przecież też należę do tej rodziny — zakpił Obito. — Już któryś z synków poskarżył się tatusiowi?

— Po co wtrącasz się w nie swoje sprawy?

— Chciałem pomóc kuzynowi — zakpił. — W końcu nikt nie lubi być okłamywany, prawda wuju?

— Jak śmiesz.

— Wyświadczyłem Sasuke przysługę. Dowiedział się prawdy. Jego świątobliwy brat pieprzy za jego plecami przyjaciółkę, którą kocha od dziecka. Może dzięki mnie nauczy się, że należy ufać tylko sobie?

— Nie wtrącaj się.

— Za późno — szklanka spoczęła na blacie biurka, a Obito złożył ręce na piersi. — Kreowanie idealnej rodziny niezbyt dobrze ci wychodzi. Ale z resztą, ty też nie jesteś święty.

Fugaku stał i przyglądał się bratankowi. Najwidoczniej Obito miał jeszcze jakąś kartę w zapasie. Asa, który mógł zniszczyć całą rodzinę. W dodatku nie ukrywał, że chce to zrobić. Po prostu zaczął od Sasuke.

Fugaku był pewny, że na samym końcu zostanie on.




Od K: Słuchając od rana soundtracku do Fast X (Szybcy i Wściekli) jestem po prostu zakochana i napawam się głosem Jimina z BTS tak bardzo Napawajcie się ze mną! klik

3 komentarze:

  1. Cieszę się, że Sakura w końcu podjęła jakieś kroki, żeby odnaleźć Sasuke! Pewnie ich spotkanie po długim czasie będzie trudne, ale zarazem też wzruszające. Tak samo rozczula mnie pasja z jaką Naruto stara się odszukać Hinatę. Czekam, czekam bardzo na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z następnym rozdziałem nie wiem jak będzie. Niestety czerwiec zapowiada mi się dość intensywnie, więc nic nie obiecuję. Dziękuję za komentarz i to, że tutaj jesteś ♥

      Usuń
  2. Już nie mogę się doczekać tego, co będzie w kolejnym rozdziale! Ta część przedstawia nam wiele tajemnic, nie tylko dotyczących Sasuke i Sakury. Również zniknięcie Hinaty się pojawiło, co bardzo mnie cieszy... Najbardziej zaskoczył mnie jednak wątek z Fugaku... Co na niego znalazł Obito? Kurde! Nie mogę się doczekać kolejnych części, jak zawsze! ♥

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥