Spis treści

niedziela, 5 czerwca 2022

Rozdział 17


Czarny Lotos


Dwudziestego ósmego grudnia Konan pojawiła się w pracy i zauważyła nastolatkę, która czekała przed jej gabinetem. Uniosła brew do góry, ponieważ nie sądziła, że dziewczyna może ją odnaleźć. Podeszła bliżej, aby dziewczynka ją ujrzała. Siedziała na krześle w poczekalni. Miała na sobie te same ubrania, a w rękach kurczowo trzymała różowo-zieloną wełnianą czapkę.
— Yoko? — zapytała spokojnie, kiedy podeszła bliżej Dziewczynka podniosła do góry twarz, a na jej twarzy ujrzała zdenerwowanie.
— Ja... — zaczęła powoli. — Chciałam przeprosić.
— Wejdziesz do gabinetu?
Nastolatka pokiwała głową, a Konan otworzyła kluczem drzwi i wpuściła ją do środka. W pomieszczeniu było jasno i przytulnie. Ściany miały kolor fiołkowy, sosnowe meble i skórzaną kanapę ze stolikiem kawowym, oraz fotelem naprzeciwko. Na środku znajdował się miękki, zielony dywan, a w oknach były szafirowe rolety.
— Może napijesz się herbaty?
— Tak, z chęcią.
Konan podeszła do stojącego pod oknem stolika. Wzięła dzbanek filtrujący, a następnie napełniła czajnik. Nastawiła wodę i wyciągnęła dwie filiżanki. Wsypała herbaty i zalała. Postawiła na stoliku kawowym.
— Usiądź proszę.
Nastolatka spojrzała najpierw na kanapę, później na psycholog.
— Ma pani wiele dyplomów — powiedziała wskazując na południową ścianę.
— Troszkę w życiu przeżyłam.
— Nie wiedziałam, że psychologia jest taka ciężka.
— Każda nauka jest ciężka. Tylko od nas zależy, czy chcemy ją pojąć.
Yoko uśmiechnęła się i usiadła na kanapie. W dłonie wzięła filiżankę i upiła łyk.
— Jaśminowa - zauważyła.
— Nie wiem, czy taką lubisz?
— Moja ulubiona.
— Także i moja.
Konan patrzyła na dziewczynkę, a piwne oczy połyskiwały radością. Chociaż miała kilka podejrzeń, postanowiła posłuchać, co ma do powiedzenia. W końcu psychiatra znała się na ludzkiej psychice. Yoko najwyraźniej potrzebowała się komuś wygadać.
Dla Yoko był to dzień jej urodzin, lecz od jakiegoś czasu, po prostu nic nieznacząca data. Oprócz przerzucenia kartki w wiszącym na obskurnej, odrapanej ścianie, przechodziła do porządku dziennego. Kiedy wszyscy się od niej odwrócili, nie chciała celebrować go, ani tym bardziej zdradzać, że właśnie dwudziestego ósmego dnia grudnia na świat przyszła Yoko.
— Może to ból, jaki odczuwa się przy złamaniu nogi, a może panujący mróz za oknem? — zaczęła spokojnie dziewczyna. — Chciałam po prostu przeprosić, za to, jak się zachowałam.
— Nie ma sprawy — Konan machnęła ręką, upijając łyk herbaty.
— Czasami odczuwam zbyt wielkie uczucie pustki i przez myśl przechodzi mi, że wygodniej byłoby nie istnieć.
— Dlaczego tak uważasz?
— Rodzice ciągle mają pretensję, kłócą się, gdy wracam ze szkoły.
— Nie zawsze to jest spowodowane twoim istnieniem — Konan odłożyła czarkę na blat. — Nie powinnaś tego brać do siebie. Czasami dorośli mają problemy, które nie dotyczą innych, a ich samych.
— Oni chcą się rozstać, a ja obawiam się, że to przez ze mnie. Mama zawsze powtarza, że ciągle się boję.
— Czy boisz się tego, że już nie będą razem?
— Boję się, że tata o mnie zapomni, że pozostanę z mamą sama. Wstyd mi czasami.
— Nie powinnaś się wstydzić. Każdy człowiek odczuwa strach, to nic złego.
— Czuję, że to powoli zaczęło wymykać się spod kontroli — Yoko upiła herbaty i zamknęła oczy. Po chwili po jej policzkach zaczęły spływać łzy. — Nie potrzebnie tutaj przyszłam. Tylko zawracam pani głowę.
— Dobrze, że tu jesteś — Konan zbliżyła się do dziewczynki. — Możesz przychodzić tutaj kiedy chcesz. Zawsze pomogę ci.
Yoko uśmiechnęła się do doktor. Po raz pierwszy stwierdziła, że te urodziny niekoniecznie muszą być zmarnowane.


~ * ~


W pomieszczeniu stały cztery inkubatory, a w każdym niewielki, nowonarodzony człowiek. Rin patrzyła, jak wszystkie dzieci spokojnie śpią i westchnęła. Już dawno pogodziła się ze swoim przeznaczeniem i wiedziała, że nie ma szans, aby poczęła własne.
— Znowu tutaj jesteś? — zapytał Kakashi, podchodząc do przyjaciółki.
— Pracuję na tym oddziale, więc to chyba zrozumiałe.
Ciemne tęczówki spojrzały na Noharę, a intensywność tego spojrzenia, była zbyt duża. Rin skierowała uwagę na inkubatory.
— Czuję, że coś cię niepokoi.
— Wydaję ci się — machnęła ręką. — A ty, co tutaj robisz?
— Wpadłem w odwiedziny.
— Powiedz prawdę, że migasz się od pracy.
— Jak mogłabyś tak pomyśleć? — oburzył się Hatake, a po chwili zaśmiał.
— Przepraszam, przepraszam. Po prostu myślałam, że dyrektor nie ma zbyt wiele czasu.
Kakashi powstrzymywał się, aby nie zdradzić swoich problemów. Jednak uznał, że pielęgniarka z całą pewnością ma inne, ważniejsze rzeczy na głowie. Poza tym chciał sobie oszczędzić wysłuchiwania wywodów o tym, jak powinien się za siebie wziąć i odpocząć. Wystarczyły zalecenia doktor Haruno.
— Poszedłem dzisiaj na wagary — wyszeptał przyjaciółce do ucha, a korytarz znów wypełniły śmiechy.
— Ty nigdy nie byłeś na wagarach!
Fakt, Rin dobrze znała Kakashiego i wiedziała, że nigdy nie opuścił żadnego dnia pracy, a tym bardziej szkoły. Była jedyną kobieta, z którą mógł porozmawiać na każde tematy i czuł się winny, że na tak długo ją opuścił. 
— Znowu tutaj jesteście?
W drzwiach sali stanął Itachi. Oparł rękę na futrynie i podniósł brew do góry. Jego twarz zdobyły sińce pod oczami i najwidoczniej miał za sobą ciężką noc. Onyksowe tęczówki przepełnione były spokojem Uśmiechnął się.
— Co wy wszyscy macie z tym pytaniem? Czy to dziwne, że patrzę na pacjentów?
— Ciężka noc Itachi? — zagaił Kakashi.
— Odbieranie czterech porodów nie jest takie łatwe i przyjemne jak myślisz.
— Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
— Jeżeli będę miał własne dziecko na pewno nie będę odbierał tego porodu.
— Tylko tak mówisz — Rin uśmiechnęła się do mężczyzn. Po chwili usłyszeli kwilenie jednego z noworodków. — Chyba zbudziłeś maluszka.
Rin wyszła z pomieszczenia, a chwilę później zauważyli ją po drugiej stronie szyby. Nohara dłonią pogładziła dziecięcy brzuszek, pozwalając by zaznało opieki.
— Powiadasz cztery porody?
— Najgorsze dwadzieścia cztery godziny mojego życia — zaśmiał się Itachi, przecierając dłonią twarz. — Nie pytaj jak to się stało?
— To bardzo ciekawe.
— Ponieważ nie ty to przeżyłeś.
— Zawsze mogłeś...
— Nie kończ, proszę — onyksowe spojrzenie stało się karcące. — Zaczynasz brzmieć jak mój brat.
Kakashi spojrzał na Rin, która w swych objęciach trzymała noworodka. Nie wiedział, dlaczego ten widok go aż tak rozczulał. Czyżby na starość stał się sentymentalny?
— Byłeś u Obito? — przerwał Itachi zakładając ręce na piersi.
— Byłeś.
— Obito się zmienił — twarz pediatry posmutniała. — Nie jest już taki, jaki był.
— Przekonałem się o tym, gdy go odwiedziłem — Kakashi westchnął. — Mam przypuszczenia, że wpakował się w niezłe bagno.
— Aczkolwiek wycofał zarzuty względem Sasuke.
— Zmusiłem go. Jednak nie chcę o tym teraz rozmawiać. Potrzebuję twojej pomocy.
Uchiha przygryzł wargę i podniósł brew. Zastanawiał się, o co może Kakashi prosić, zwłaszcza, że bardzo rzadko prosił kogoś o przysługę.
— Chcę pomoc Obito, a po zaistniałej sytuacji, nie będzie chciał mnie widzieć.
— Mam być twoim agentem?
— Proszę cię Itachi. Tylko ty możesz mi pomóc. Nie mogę z tym pójść do Rin, bo sam wiesz, że miedzy nimi jest spore napięcie.
— Tak — Itachi westchnął ciężko. — Tylko Nohara ma się o tym nie dowiedzieć.
— To oczywiste. 
Kakashi poklepał po ramieniu Itachiego. Następnie wyminął go i chciał wyjść.
— Postaram się z nim spotkać i porozmawiać, jednak niczego nie obiecuję.
— Jasne — Hatake pomachał Rin na pożegnanie i skierował się w stronę gabinetu dyrektora. Chociaż nie chciał, sprawa Obito Uchiha wciąż nie dawała mu spokoju. Martwił się o przyjaciela, bo pomimo różnicy w poglądach, wciąż go tak traktował.


~ * ~


Podobno człowiek nie zapomina dwóch najważniejszych chwil w swoim życiu: momentu, w którym znalazł miłość swojego życia, oraz tę w którym tę miłość stracił. Siedząc wygodnie na w skórzanym fotelu lokalu, w którym miał ponad połowę udziałów, przyglądał się wyginającemu ciału kobiety. Prowokująco ubrana, a wręcz nie do końca rozebrana, starała się wywrzeć na nim dobre wrażenie. No cóż, posiadając w swoich nieruchomościach klub dla dżentelmenów musiał zatroszczyć się o najlepszy personel. W ręku trzymał kryształową, kwadratową szklankę, do połowy zapełnioną kolejną porcją szkockiej. Muzyka do której kobieta tańczyła była sensualna i mogłaby pobudzać zmysły. Dla niego jednak to wszystko było tylko marną imitacją wzbudzenia jego pożądania.
Miejsce obok, na skórzanej, wykonanej z tego samego materiału, kanapie znajdował się współudziałowiec, który najwidoczniej kupował kobietę po pierwszym ruchu biodra. Szara czupryna zaczesana była do tyłu, a ciemne tęczówki wpatrywały się z wręcz namacalną czcią w kobiece ciało.
— Dobra, koniec — zarządził Uchiha, odkładając na stolik pustą szklankę.
— Dlaczego? — Hidan zmarszczył brwi i spojrzał na brunetkę.
— Ponieważ tak powiedziałem — warknął w odpowiedzi Obito, powstając z fotela. — Mój wspólnik odezwie się wkrótce.
Nigdy nie żałował chwil młodości, które spędził z jedyną kobietą. Nawet przez te wszystkie lata, w których nie byli razem. Z każdym dniem jednak obwiniał się i tą frustrację przelewał na wszelakiego rodzaju inwestycje. Klub Kokuren był tego doskonałym przykładem. Kobiety, które w nim pracowały dostawały jego cholerne pieniądze, za sprawianie przyjemności. Jednak nie traktował żadnej poważnie, a nawet były dla niego tylko przedmiotem.
Ponieważ Rin była dla niego najważniejszą osobą na świecie, nie posiadał własnej rodziny, nie miał żony, ani dzieci. Po intensywnym rozstaniu nie potrafił z żadną kobietą się spotykać, ponieważ w potencjalnych kandydatkach nie mógł dostrzec Rin. Żadna nie była na tyle piękna, mądra i urocza. Nie była nią.
Oczywiście w swym trzydziestopięcioletnim życiu już dużo przeszedł i doświadczył, postarał się szybko zaakceptować los jaki go spotkał. Kiedy miał ochotę, brał pracownicę do niewielkiego biura, kładł na stole i pieprzył. Zawsze z cholernej cielesnej potrzeby, nigdy z miłości, czy pożądania.
Co innego Hidan. Partner Obito był uzależnionym seksoholikiem i to zazwyczaj on testował każdą z nowych pracownic. Chociaż Uchiha chciał mieć ostateczny głos, pozwalał Tanace na cielesne kontakty, ponieważ był dobrym wspólnikiem. To on odpowiadał za zadowolenie klientów, zapotrzebowanie, personel.
Obito ubrał się pośpiesznie, założył płaszcz i zawiązał szalik. Hidan czasami żartował, że wygląda jak ważniak, jednak wystarczyło jedno spojrzenie onyksowych oczu, by mięśniak skulił się jak szczeniak.
— Wychodzisz?
— Mam do załatwienia parę spraw — rzucił naprędce, kierując się do wyjścia. — Poza tym jest poniedziałek, dasz sobie sam radę.
— A mam inne wyjście?
Obito wyszedł z lokalu i skierował się na parking, gdzie zaparkowany był jego ukochany mustang, Uwielbiał amerykańskie samochody i nie mógł sobie odmówić tego maleństwa, kiedy zobaczył je za salonową szybą. Zdziwiony poczuł wibrację w kieszeni. Na wyświetlaczu pojawił się numer kuzyna.
— Rzadko dzwonisz — odebrał i przystawił telefon do ucha.
— Ponieważ rzadko masz czas.
— Teraz także nie mam go za wiele — schował do bagażnika aktówkę, a następnie zasiadł za kierownicą. — Streszczaj się Itachi.
— Na bankiecie nie wiele porozmawialiśmy..
— Daruj sobie szopkę, wiem, że ostatnio nie przepadasz za moim towarzystwem.
— Chciałbym się spotkać, jak za starych czasów.
— Doskonale wiesz, że tamte czasy przeminęły.
— Dlatego trzeba do nich wrócić. Jeden drink w piątek ci nie zaszkodzi.
Obito wziął głęboki wdech i westchnął.
— Dobrze, niech będzie piątek. Podeślę ci adres.
— Wreszcie mówisz jak człowiek, Zarobasie.
— Nara Ken. 


~ * ~


Itachi nie cierpiał, kiedy Obito nazywał go Kenem. Studenckie lata minęły, a ten beznadziejny pseudonim ciągnął się za nim niemiłosiernie. Odłożył telefon do kieszeni lekarskiego kitla i skierował się do gabinetu. Za pięć minut miał zamiar opuścić szpital, lecz wpierw musiał skorzystać z prysznica. Ciężki dyżur dał mu się we znaki i potrzebował oczyszczenia. Zabrał najpotrzebniejsze rzeczy: ręcznik, żel i czystą bieliznę.
Aby dojść do łazienki, musiał wyjść z gabinetu i przejść kawałek korytarza. Odkładając telefon spojrzał na listę kontaktów i poczuł tęsknotę z głosem pani onkolog. Wybrał odpowiedni numer.
— Itachi? — usłyszał jej głos, a zaraz odkładany na biurko długopis. — Coś się stało?
— Po prostu chciałem wiedzieć, czy jesteś w szpitalu i znów się przepracowujesz, czy może odpoczywasz?
— Staram się uporządkować rosnąca stertę dokumentów — westchnęła. — Czy ty także masz wrażenie, że powinniśmy leczyć, a nie wypełniać wnioski i karty?
— Masz rację, to jest cholernie męczące. Za ile kończysz?
— Nie mam pojęcia, jeszcze trochę mi pozostało. Chyba spędzę nad tym noc.
— A  jeżeli bym ci pomógł?
— Uważaj, bo pomyślę, że naprawdę jesteś taki szalony — zaśmiała się, a Itachi zrozumiał, że to najlepsze co dzisiaj mógł usłyszeć. Sakura powodowała, że było mu dobrze, a wszystkie zmartwienia i frustracje odchodziły.
— Właśnie idę wziąć prysznic i za minutę kończę dyżur. Nie mam zbyt dużo w planach, więc mogę pomóc.
— Itachi doskonale wiem, co starasz się zrobić i uważam, że nie powinniśmy.
— Mówisz bo tak wypada, czy dla tego, że nie chcesz?
— To nie jest rozmowa na telefon - wyszeptała.
— Dobrze, porozmawiamy o tym na spokojnie — dodał spokojnie Uchiha. — Muszę kończyć, dobrej nocy doktor Haruno.
— Dobranoc doktorze.
Rozłączył się i odłożył telefon. Starał się trzeźwo myśleć i przyjąć do wiadomości to, co Sakura mu zakomunikowała. Wiedział, że miała rację, jednak nie potrafił po prostu jej zostawić.
Zimna woda pieściła obolałe mięśnie. Namydlił się i umył włosy. Szybko wytarł ręcznikiem, przebierając w codzienne ubrania. Dobrze było zrzucić lekarskie odzienie. Pożegnał się z Rin i poszedł w kierunku windy. Na panelu chciał wcisnąć znaczek parter, lecz przejeżdżając palcem, postanowił, że złoży wizytę Sakurze. W końcu chciała porozmawiać w cztery oczy.
Zapukał do gabinetu i wszedł, kiedy dostał pozwolenie.
— Rzeczywiście duża ta sterta —  powiedział zamykając drzwi na kluczyk.
— Itachi nie mam siły na rozmowę. Jestem wykończona.
— Dlatego znam dobry sposób na szybką, przyjemną rekonwalescencje — podszedł bliżej, przystając na początku biurka.
— Chyba coś mówiłam o tym, że nie możemy.
— Jakoś nie brzmiałaś zbyt wiarygodnie — Itachi obszedł biurko stojąc za Sakurą. Palcem odsunął kosmyki różowych włosów i sunął po szyi. — Chcesz tego tak jak ja.
Zmrużyła oczy, jęcząc z przyjemności. Itachi Uchiha jak zawsze potrafił pobudzić ją, rozpalić i spowodować, że w sekundę wilgotniała między nogami. Zacisnęła mocnej uda, starając się opanować. Do nozdrzy wbił się zapach męskiego żelu i wiedziała, że kolejny raz przegrała.
Powstała z krzesła, na którym od razu usiadł Itachi. Chwycił kobiece biodra i podniósł materiał bluzki. Delikatnymi pocałunkami pieścił nagi brzuch, palcami wkraczając pod ołówkową spódnice. Sakura jęknęła.
Jesteś taka piękna — powiedział między pocałunkami. Sakura poczuła jak palcami sunie pod materiał cielistych rajstop. Itachi rozerwał je jednym ruchem i opadły na gabinetową posadzkę. Nie zdążyła ich przesunąć, ponieważ zagłębiające się w nią męskie palce, spowodowały przyjemne skurcze. — Jak zawsze gotowa.
— Dobrze wiesz, że nie...
— Ciii — wolną ręką spowodował, że Sakura opadła na blat, z którego pospadały teczki z dokumentacją. — Nie możesz się tak zapracowywać.
— Właśnie dodałeś mi pracy.
— Z chęcią przyjmę za to karę — odpowiedział, a na jego ustach pojawił się buńczuczny uśmiech. Sakura westchnęła, a następnie jęknęła, kiedy poczuła język pediatry w swoim wnętrzu. — Powinnaś się odprężyć. Pozwól mi poczuć twój smak.
Itachi Uchiha niewątpliwie był jej słabością, piętą achillesową i crushem z lat dziecięcych. Będąc dziewczynką nie mogła sobie wymarzyć takiej chwili, lecz pragnęła by ją zauważył. Z góry założyła, że nie jest dla niego zbyt dobra, więc z czasem odrzuciła dziecięce zauroczenie. Gdyby wiedziała, że w jej gabinecie, ten sam Itachi Uchiha, będzie pieścił kobiecość, powodując spełnienie i rozkosz, może odważyłaby się wyznać uczucia.
— Grzeczna dziewczynka — wyszeptał, kiedy wplotła palce w długie, czarne włosy. — Cudownie smakujesz.
Uchiha prowokacyjnie oblizał wargi, a następnie odwrócił kobietę, tak, ze leżała na brzuchu. Zaśmiała się, gdy palcem wędrował po wewnętrznej stronie ud. Usłyszała odgłos rozrywanej paczki, a następnie poczuła zaborcze pchnięcie. Itachi posuwał ją mocno, jedną ręką trzymając włosy, na skutek czego wygięła się do góry. Wolną ręką trzymał pierś, skubiąc i ciągnąc nabrzmiały wrażliwy sutek. Sakura czuła, że za chwilę znów osiągnie spełnienie, a przyśpieszone ruchy Itachiego tylko ją podkręcały. Skończyli obije, a Itachi pocałował kobiecy kark, powodując spazmy dreszczy.
— Jesteś cholernie podniecającą panią ordynator — wyszeptał między pocałunkami. — I to nie jedyny z powodów, przez które cię pokochałem.





Od K: Tamtaradam. Nie zabijacie. Proszę nie zabijajcie. Na pewno tak jak ja cieszycie się, że w końcu Itaś się ogarnął i wyznał to, co czuje ^.^ Nasz rollercoaster się rozpędza i to z wielkim przytupem, a czemu by nie? Także na osiemnasty rozdział zapraszam w lipcu. 


3 komentarze:

  1. Cześć!
    Super, że wrzuciłaś kolejną część. Jak zwykle szkoda, że taką krótką, trzy sceny zdecydowanie nie są w stanie zaspokoić mojego głodu na tą historię :D

    Ja tam jestem team sasusaku w pierwszej kolejności, więc to co robi itachi wcale nie napawa mnie radością :P biedny sasuke się załamie, jak się dowie! szczerze, to gdy itaczke zmierzał do sakury, byłam niemal pewna, że wykorzystasz to właśnie do konfrontacji

    A tak wgl to chyba w trakcie korekty umknęło Ci kilka literówek, które momentami stworzyły... specyficzne połączenia :D "nienarodzone dzieci w inkubatorach" "prowokacyjny strój zamiast prowokującego". Chyba warto je poprawić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak czytając ten komentarz przywaliłam sobie ręką w czoło. Wyszedł mój geniusz i nienarodzone dzieci w inkubatorach, bożuuuu wstyd mi. Przyznaje się, już po biciu czoła, że nie sprawdziłam przed publikacją, a jedynie w styczniu, gdy zapisywałam. Chyba i teraz i w styczniu miałam ślepotę. :x

      Oczywiście dziękuję za wyłapanie i już poprawiono :)

      Możliwe, jeżeli uda mi się niektóre sprawy wcześniej ogarnąć to w ramach rekompensaty za niezbyt długi rozdział opublikuje w czerwcu jeszcze rozdział #18. Jednak nie chcę obiecać, bo samozaparcie i silna wola to chyba nie moja mocna stronna xD

      Usuń
  2. Ten fanart dodawał rozdziałowi magii. Podoba mi się Obito w tym wydaniu, choć liczę na to, że się ogarnie... Teraz przypomina mi się ten zły Obito z Akatsuki! Idealna historia dla niego! Ogromnie się cieszę, że Itachi wyznał swojego uczucia! Brakowało mi tego! No i jeszcze ten gorący romans z Sakurą! Genialne. Tylko teraz się zastanawiam nad tym, co mu odpowie Sakura c:

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥