Spis treści

piątek, 4 listopada 2022

Rozdział 24

 

Trudne pytania, jeszcze gorsze odpowiedzi.


Nowy rok rozpoczął się dla Karin fatalnie, a ona sama miała już aż nadto obowiązków i popapranych spraw na głowie. W dodatku nie mogła skontaktować się z Sasuke. Nie odpisywał na wiadomości, nie oddzwaniał, nie odbierał. Przypadkowo dowiedziała się, że wziął urlop do końca stycznia. Zdenerwowana popijała cappuccino, obserwując obraz za oknem. Promienie słońca nieśmiało zaglądały przez jasne zasłony szpitalnej kafejki. Sprawy przyjęły zły obrót i chociaż bardzo chciała, nie mogła nic z tym zrobić.

Pozostało tylko czekać.

Albo porozmawiać z Haruno — pomyślała, kończąc dopijać swoją kawę. 

W oddali korytarza zauważyła różowe włosy i była przekonana, że należą do onkolog. Nie musiała patrzeć na znikającą sylwetkę, była po prostu pewna.

Poderwała się do wyjścia, schowała milczący telefon do kieszeni i popędziła w kierunku koleżanki. Chociaż tolerowały się, a czasami lubiły, przez wzgląd na Sasuke, Karin omijała Sakurę na korytarzach. Wiadomo, że musiała czasami przychodzić na onkologię, zwłaszcza kiedy pacjent wyczerpany długą chorobą zmarł.

Mknęła korytarzem, wymijając ludzi. Czuła się niczym Michael Phelps w basenowej, chlorowanej wodzie. Po chwili zaczęła biec, ponieważ zgubiła kobietę przy windach.

— Cholera — mruknęła i przygryzła wargę. 

Nie chciała wchodzić na oddział i nie powinna, ponieważ nie wiedziała, czy onkolog nie spieszy się teraz na kolejną sesję z pacjentami. Przystanęła obok ściany, oparła się o barierkę i wzięła głęboki wdech. Nigdy nie była dobra w relacjach damsko-męskich, wstydziła się swojego wyglądu i denerwujących ją płomiennych włosów. Wbrew tego, co wewnątrz czuła, starała się robić dobrą minę do złej gry. Pokazywała innym, że jest przebojowa i pewna siebie. Jednak, kiedy znajdowała się w towarzystwie kardiochirurga, wszystko co wmawiała sobie i innym, uciekało.

Szukała rozwiązania, starała się znaleźć odpowiedzi na nurtujące w tamtym momencie pytania. Postanowiła odwiedzić szpitalną dyrekcje i po prostu zapytać Shizune o grafik doktor Haruno. Jednak ze względu na ochronę danych osobowych wiedziała, że jest to niewykonalne. pozostało tylko poczekać do piątku, kiedy spotkają się na kawie.

Zerkała co chwilę na telefon, jakby pragnąc dostać znak od Sasuke, że żyje i ma się dobrze. Modliła się w duchu, aby zadzwonił i powiedział, że przyjedzie za dziesięć minut. Pragnęła spędzić z nim chwile, sam na sam. Nie rozmawiać o pracy, o Haruno i całej reszcie. Mogła po prostu siedzieć obok, wdychać jego zapach i rozkoszować się stanem błogości. Karin Uzumaki pragnęła w końcu spędzić czas z mężczyzną, którego pokochała.

Niestety, telefon wciąż milczał, a w słuchawce odzywała się poczta.

"Tu Uchiha Sasuke, zostaw wiadomość" — znała już całą formułę na pamięć.

Nie liczyła, który to już z kolei raz. Sasuke nie odzywał się od dwóch dni i bynajmniej nie zamierzał tego zmieniać. Zastanawiała się, co mogło się mu przytrafić, lecz za każdym razem dochodziła do tego samego wniosku — przy Sasuke nic nie mogło być pewne. Od dawna marzyła o związku, a gdy pierwszy raz zobaczyła kardiochirurga, serce zabiło jej inaczej niż zawsze. Kiedy onyksowe oczy spotkały się z jej czerwonymi, ukrywane wcześniej motyle eksplodowały.

— Gdzie jesteś Sasuke? — szeptała, patrząc na obraz za oknem. 

Konohę spowiły kolejne chmury zwiastujące śnieg.


~ * ~


Sakura spotkała się z Naruto drugiego styczniowego dnia, kiedy neurochirurg miał wolne popołudnie, a ona przygotowała się mentalnie na tą rozmowę. Choć wmawiała sobie, że jest gotowa, w środku aż gotowała się z niepewności i obaw. Uzumaki był przyjacielem Sasuke i chociaż nie wiedziała, co mógł wiedzieć, jednak postanowiła wyjawić prawdę.

— Dzień dobry doktor Haruno — wstał od stolika, który zamówili na to spotkanie. Lokal w którym się umówili znajdował się na uboczu, z dala od centrum miasta. Serwowali tutaj kuchnię włoską, co o dziwo było kulinarnym zaskoczenie, zwłaszcza w tym rejonie.

— Doktorze Uzumaki — odpowiedziała, starając się uśmiechnąć. 

Ostatecznie podniosła tylko kąciki ust do góry. Zajęła odsunięte przez neurochirurga krzesło, a po chwili do stolika podszedł kelner, podając menu. Szybko przewertowała pozycję, aby zamówić spaghetti alle vongole. Naruto natomiast skusił się na klasyczne bolognese.

— Czy Sasuke się odzywał?

Skończył swój posiłek i odłożył sztućce na swoje miejsce. Sakura pokręciła głową. Natychmiast jej mina posmutniała.

— Rozumiem, że musiałeś rozmawiać z nim o naszej relacji?

— Sasuke od dawna radził mnie się w tej sprawie.

Twarz onkolog przybrała jeszcze smutniejszego wyrazu, a oczu zaszkliły. Naruto zrozumiał, że musiało wydarzyć się coś poważniejszego.

— Nie chcę być wścibski, jednak muszę wiedzieć — powiedział upijając wina. — Czy Sasuke powiedział co czuje?

— Nie musiał tego mówić. Wiedziałam od jakiegoś czasu. Jednak przez wzgląd na naszą przyjaźń nie potrafiłam powiedzieć mu, że to nie wyjdzie.

— Więc dlaczego wyjechał?

— Niestety doszło do przykrego incydentu — Sakura oddychała głęboko, jakby od nowa sumując to, co zamierza powiedzieć. — Sasuke odkrył, że wdałam się w romans z doktorem Uchiha.

— Z Itachim? — Naruto starał się nie zakrztusić winem, lecz jego powiększone oczy wszystko zdradzały. Nie tego się spodziewał. Sakura pokiwała głową. — Nie mogę cię oceniać, jednak to musiał być dla niego szok.

— Chciałam się przyznać, lecz za każdym razem, patrząc na jego twarz, w jego onyksowe oczy, stchórzyłam.

— To dlatego wspomniał, że ukrywałaś się przed nim.

— Choć zakończyłam romans, Sasuke dowiedział się o nim w najbardziej żałosny i niesprawiedliwy sposób.

— To znaczy?

— Obito Uchiha wmieszał się w to wszystko.

— Cholera, to nie brzmi dobrze — neurochirurg zmarszczył brwi, po których się podrapał.

— Niczym brazylijska telenowela — podsumowała z rozpaczą w głosie. — Obito chciał się umówić z Sasuke na rozmowę. Wydaje mi się, że to mogła być odpowiedź na tą całą sytuacją związaną ze śmiercią Ryōyū Sato.

— Pogmatwana sprawa.

Doktor Uzumaki ciągle przyglądał się onkolog, słuchając opowieści o incydencie z tamtego felernego dnia. Na jej twarz dostrzegł przygnębienie, smutek i żal, przez moment nawet zanotował rozpacz. Sakura była zła na siebie i Itachiego, zdaniem Naruto mogła mieć powód.

— Dlatego muszę go odnaleźć — powiedziała posępnie kończąc swój monolog.

— Jeżeli się odezwie to dam znać — odrzekł Uzumaki, kiedy poprosili o rachunek.

— Wiem, że to dla ciebie niekomfortowa sytuacja.

— Rozumiem, że się martwisz, a Sasuke ma absolutne prawo do złości — podrapał się po blond czuprynie, siadając za kierownicą swojej Hondy Clivic. — Pomogę, ale dopiero, gdy sam Sasuke będzie chciał.

— To twój przyjaciel, rozumiem…

Sakura wysiadła pod mieszkaniem i podziękowała Uzumakiemu za rozmowę. Może nie poczuła się po niej dobrze, ale z pewnością lepiej niż wcześniej. A to był jedna kropla mniej, w oceanie jej goryczy.


~ * ~


Shikamaru dostrzegł ją na korytarzu. Stukot pracowniczego obuwia, roznosił się echem, a neurochirurg podążał wzrokiem za jej sylwetką. W końcu wyłapał wzrok zielonych oczu, a po tym Temari uśmiechnęła się.

— Doktor Nara — powiedziała spokojnie, podchodząc do lekarza.

— Co powiesz na kolejne spotkanie? — wtrącił od razu.

Chciał mieć z głowy cały trud naprowadzania rozmowy na to pytanie. Zresztą od zawsze wiedział, że najlepiej pytać wprost o cokolwiek. Im mniej człowiek kombinuje tym lepiej.

— Kończę dyżur za dwadzieścia minut.

No Sabaku popatrzyła na zegarek. Później utkwiła wzrok na męskiej twarzy.

— A ja muszę tu siedzieć tylko jakieś dwadzieścia cztery godziny — zaśmiał się. — Dopiero zacząłem dyżur.

— Nie, raczej nie zostanę kolejnych godzin…

— Nie śmiałbym prosić.

Pielęgniarka zaśmiała się cicho. Shikamaru pomyślał, że wygląda uroczo, zwłaszcza, kiedy była w dobrym humorze. Choć…

— Może piątek? — oparł rękę na ścianie obok pielęgniarki.

— Myślę, że może być piątek.

Stali jeszcze chwilę, wspominając ostatnie spotkanie. Shikamaru patrzył jak kąciki ust pielęgniarki podnoszą się do góry, raz za razem, kiedy była szczęśliwa.

— Ostatecznie wciąż trzymam cię za słowo — wtrąciła na odchodne.

Neurochirurg zrobił zdziwioną minę i przekręcił głowę na bok, jak to zawsze mają w swoim zwyczaju nasze psy, kiedy coś im opowiadamy.

— Że zabierzesz mnie na rodeo!

Temari położyła dłoń na męskim ramieniu, a następnie delikatnie je pchnęła. Przekomarzanie się dobrze jej wychodziło i lekarz zadowolony odpowiedział.

— Musimy znaleźć wesołe miasteczko.

— Szpital nie wystarcza? — zapytała poprawiając wymięty, pielęgniarski hałat.

— Masz rację — przyznał jej mężczyzna. — Tutaj jest aż nadto wesoło.


~ * ~


Siedziała na końcu kafejki, w oczekiwaniu na przybycie koleżanek. Najwcześniej przybyła Yamanaka, która z pogodnym uśmiechem zamówiła sobie cappuccino i usiadła obok Karin.

— Jesteś pierwsza? — zapytała koleżanki, siadając na metalowym krześle.

— Czy coś w tym dziwnego? — odpowiedziała Uzumaki, trzymając w ręku kubek z ciepłym napojem.

— Po prostu najczęściej przychodzisz później.

Ino oparła się dłonią o blat, a drugą przechyliła kubek. Upiła trochę napoju, a następnie skrzywiła się lekko.

— Gorące — podsumowała.

— Podmuchać ci?

Karin uśmiechnęła się krzywo, choć chciała sprawić wrażenie spokojnej. Ino uniosła brew, lecz po chwili ją opuściła.

— Nie musisz być taka ironiczna Uzumaki — westchnęła.

— Nie jestem.

Po chwili zobaczyły wchodzące do lokalu Temari i Hinatę. Karin szczególnie wyczekiwała onkolog, jednak wciąż onkolog się nie zjawiała.

— A gdzie Haruno? — w końcu przerwała ciszę, gdy pozostałe koleżanki kierowały się w ich stronę.

— Widziałam się z nią przez chwilę w windzie — Hinata przygryzła wargę. — Nie wyglądała najlepiej.

— Myślicie, że to tęsknota za Sasuke? — wtrąciła Temari, lecz widząc spojrzenie Uzumaki od razu dodał — No co? Przecież z nas wszystkich są najbliżej…

— Chyba byli — odrzekła Karin.

Uszu kobiet dobiegł dzwonek telefonu, a następnie Ino odczytała wiadomość.

— Nie czekajcie na mnie. Mam masę roboty i bynajmniej nie wyrwę się na plotki. Bawcie się dobrze i wykorzystajcie swoje pięć minut na obgadywanie… — przerwała, jakby zastanawiając się, czy dalej czytać.

— Tylko tyle? — podsumowała Karin.

— Nie…

— To czytaj wszystko!

— Szczególnie ty Karin. Wiem, że jesteś wściekła, więc możesz później przyjść na onkologię. Może skończę po dwudziestej.

Yamanaka skończyła czytać, a reszta koleżanek popatrzyła po sobie. Karin nie odezwała się nawet, tylko uniosła brwi do góry i podrapała je automatycznie.

— Czegoś tu nie rozumiem — rzekła Temari.

— I nie musisz — mruknęła Karin.

— Dobra, przestańcie — wtrąciła Ino.

Przez chwile atmosfera była napięta, lecz Yamanaka starała się na wszystkie znane sposoby odciągnąć uwagę od napięcia na linii Uzumaki — Haruno. Pozwalając sobie nawet na kilka ciekawych historii o swoich przeżyciach w związku z detektywem. Jako, że wszyscy, a już w szczególności Temari była ich ciekawa, łatwo udało się Ino zmienić temat.

 

~ * ~


Sakura kończyła wypełniać kolejną partię dokumentacji, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Jednym słowem zaprosiła gościa do środka i we framudze ujrzała płomienne włosy Karin Uzumaki. Czerwonymi tęczówkami zdradzała swoje zdenerwowanie, ale z początku nic nie mówiła.

— Nie żartowałaś, pisząc, że masz wiele roboty… — W końcu przerwała ciszę.

— Muszę to skończyć, inaczej nie będę mogła zająć się leczeniem.

Haruno oparła się o zagłówek fotela, a następnie przetarła dłonią twarz. Zaprosiła Karin, aby usiadła na fotelu, co też Uzumaki zrobiła natychmiast.

— Nie powinnam ci przeszkadzać, lecz…

— Mi też ta sytuacja leży na sercu — wtrąciła onkolog. — Myślę, że powinnaś jednak wiedzieć i nie uczciwe by było, gdybym się przed tobą ukrywała.

Patolog oparła ramię o oparcie fotela, a twarz ułożyła na dłoni. Drugą natomiast poprawiła okulary.

— Tak więc, do rzeczy — ponagliła koleżankę.

— To, że Sasuke wyjechał na pewno wiesz.

— Nie dało się nie zauważyć.

— Jednak nie wiem, gdzie jest…

— Myślałam, że raczej od jego najlepszej przyjaciółki tego się dowiem — przerwała Uzumaki, czując w sobie nieopisaną frustracje.

— Przed jego wyjazdem pokłóciliśmy się… Tak jakby.

— To pokłóciliście, czy nie?

Sakura schowała twarz w dłoniach, starając się opanować drżenie w głosie. Przez ostatnie dni mało spała i jadła praktycznie tyle co nic. Była na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Jednak wiedziała, że jest to winna Karin. Jest winna prawdę kolejnej osobie.

— Haruno nie chcę wiedzieć, co konkretnie się stało, lecz muszę wiedzieć jedno…

Szmaragdowe tęczówki podniosły się i spoczęły na twarzy parolog. Karin była poważna jak nigdy, a czerwone oczy zaszkliły się.

— Sasuke wyznał ci miłość?

Przez moment onkolog nie wiedziała co odpowiedzieć. Otworzyła usta, lecz zaraz zamknęła. Chciała z początku przytaknąć, lecz to wszystko było…

— To jest bardziej skomplikowane niż myślisz.

— Właściwie to nie myślę nic.

— Z Sasuke znam się praktycznie od dziecka — wyszeptała Haruno, czując jak suche powietrze zaczyna coraz bardziej podrażniać jej gardło. — Był moim przyjacielem. Najważniejszą dla mnie osobą.

— To czemu wyjechał?!

Przez gabinet przebiegł wrzask Uzumaki. Od tygodnia tłumiła w sobie emocje, a teraz po prostu nie potrafiła już dłużej wytrzymać. Była cholernie zła — na siebie, Sasuke i Haruno. Czuła się jakby w miłosnym trójkącie, z tym, że łudziła się nadzieją tego, że Sasuke ją wreszcie pokocha. Wmawiała sobie, że po prostu potrzebują czasu, aby zobaczył, co może mu ofiarować. Chciała mu zapewnić wszystko.

— Dlaczego nie odbiera telefonu?! — warknęła dopadając biurka. — Nie ma z nim kontaktu! Zostawiłam mu chyba z tysiąc wiadomości! Nie oddzwania, nie odpisuje. Dlaczego?!

Ordynator patrzyła pustym wzrokiem na ścianę, wyglądała jak nieobecna duchem. Po bladym policzku spłynęła łza.

— Karin, ja…

— Możesz choć raz być szczera?!

— Co chcesz usłyszeć? — spojrzała wreszcie na Uzumaki. — Pieprzyłam się z Itachim za plecami Sasuke. To chcesz usłyszeć?! Sasuke dowiedział się prawdy! Tylko nie ode mnie.

— O czym ty mówisz?

Patolog szerzej otworzyła oczy, jakby nie wierząc w to, co koleżanka mówi. Nie pomyślała, że Sakura… Znaczy na bankiecie w posiadłości Uchiha widziała ich razem, jednak…

— Daj spokój Karin — tym razem to Sakura poczuła złość. — Doskonale musiałaś zdawać sobie sprawę. Widziałam, jak zerkałaś co chwilę to na mnie to na Itachiego… Tak okłamywałam Sasuke. Zwodziłam go cały czas, bo myślałam, że tak będzie lepiej.

— Jesteś po prostu szmatą…

Karin westchnęła i popatrzyła na onkolog. Sakura odsunęła się, a Uzumaki skierowała do wyjścia.

— Nie dziwie się, że nie chce cię znać.

Po chwili pomieszczenie wypełnił odgłos trzaskania drzwiami, a Sakura wiedziała, że spaliła kolejny most. Co prawda, nigdy nie była to przyjaźń jak do grobowej deski, a jednak myślała, że… Właściwie nie wiedziała co sobie myślała.

Popatrzyła na ciemność za oknem. Jeziora nie było widać, a delikatnym świetle biurkowej lampki, ujrzała swoje odbicie. W szmaragdowych oczach iskrzyły się łzy. Lecz wiedziała, że wszystko co zrobiła, przekreśliło jej towarzyskie życie.

Poczuła wibracje i charakterystyczny odgłos. Pochwyciła do ręki pager i zakładając fartuch skierowała się na internę. Nie minęła minuta, a na komórkę zaczął się dobijać Sasori.

— Słucham?

Doktor Haruno pilny przypadek — usłyszała charakterystyczny głos Akasuny.

Sakura rzadko miała pilne przypadki na oddziale internistycznym. Zaczynała mieć złe przeczucie, a kiedy przekroczył próg izby, zamarła.

— Kakashi… — wyszeptała. — O kurwa.






Od K: Listopad się zaczął, więc wleciał rozdział dwudziesty czwarty. I to by było na tyle. Mam nadzieję, że chociaż Was nie dopadła jesienna chandra. Ja, moje zatoki i gardło ledwo żyjemy.

2 komentarze:

  1. Jestem!
    Przeczytałam.

    ShikaTema moment najlepszy <3 Wystarczył moment żeby przepadła w ich relacji.
    Trochę mnie zaskoczyłaś w ten sposób czasowo prowadząc fabułę, ale w sumie robi to sens. Sakura plątająca się przez cały rozdział trochę mnie wkurza, robi z siebie sierotę a doskonale wiedziała co i z kim robi i jakie może mieć to konsekwencje.
    A Itachi to powinien przybyć na białym koniu, kazać jej ogarnąć dupe i być z nią mimo foszków brata, no bo jednak to dorośli ludzie i nie powinni się obrażać o byle co.

    Z drugiej strony.. taaak! draama tiiimeeee :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ubóstwiam dramy, serio – a w szczególności gdy chodzi o Sasuke i Sakurę. Ich relację można poprowadzić na wiele sposobów... Mam nadzieję, że jeszcze długo będziesz nas zwodziła :D
    Martwię się tylko o Kakashi'ego... Nie wyobrażam sobie Szpitala bez niego :(

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥