Spis treści

sobota, 1 stycznia 2022

Rozdział 12

 

Najważniejszy wyścig w życiu.


Od dłuższej chwili czekała zniecierpliwiona na podjeździe dla taksówek. Starała się opanować, aby nie zrugać kierowcy, nadjeżdżającego samochodu. Nie cierpiała marnować czasu, ani tym bardziej nie chciała spóźnić się na seans. Obiecała zjawić się na odsłonie ulubionego Egzorcysty.
Gdyby wiedziała, że zdobycie taksówki i przejazd kilku kilometrów w pierwszy dzień świat będzie takie trudne, z pewnością wzięłaby swój samochód. Temari od małego dziecka kochała samochody. Tą miłością zaraził ją ojciec, który miał swój warsztat. Będąc nastolatką często pomagała w naprawach samochodów. Nieraz koleżanki z pracy pytały, co tak naprawdę w tym widzi, zawsze odpowiadała, że po prosu pasje. Kochała zapach smaru samochodowego i benzyny.
Była spóźniona i doskonale wiedziała, że rodzina nie omieszka tego wypomnieć. Oczami pełnymi błagalnej prośby o wybaczenie podbiegła do stojącej w kolejce bratowej. Akemi była już w siódmym miesiącu ciąży. Trzymała się znakomicie, wyglądała przepięknie. Była typem kobiety, której ciąża służyła.
— Wiesz, która jest godzina? — zapytała, gdy Temari podbiegła bliżej. — Za dziesięć minut zamykają wejść na salę.
— Przepraszam — odpowiedziała No Sabaku, poprawiając sterczące na wszystkie strony kucyki. Pochwyciła skórzaną torebkę do ręki i wyciągnęła z niej bilet.
— Dobrze, że nie zgubiłaś biletu — Akemi zaśmiała się i weszły do środka. — Jak ty wyglądasz?
— Wyobraź sobie, że musiałam biegiem pokonać siedem pięter szpitala, a taksówkarz się spóźniał. A gdzie reszta? Gdzie jest Kankurō?
— Parkuje samochód, strasznie ciężko było nam się tutaj dostać.
— Naprawdę? — zironizowała Temari i obie się zaśmiały.
— Dobra, nie ważne. Chodźmy na seans.
Temari No Sabaku była pielęgniarką w szpitalu Konoha. Zawsze lubiła pomagać innym, najpierw rodzicom, później kolegom ze szkoły, a następnie postanowiła zapisać się na studia. Chociaż niektórzy mówili, że ma ciężki charakter, była jednak przede wszystkim pomocna i lojalna.
Egzorcystę oglądała chyba dwudziesty raz. Zaraz o samochodach uwielbiała kinematografie lat siedemdziesiątych. Jednak tan raz zapamięta na zawsze. Podczas trwającego seansu poczuła na dłoni silny uścisk i skierowała wzrok w stronę Akemi. Siedząca na fotelu kobieta była blada, a ciało wyginało się od bólu.
— Akemi! — zawołała, mierząc puls.
— Temari, chyba... Chyba coś jest nie tak.
No Sabaku patrzyła na twarz kobiety, następnie na brata. Zdezorientowany Kankurō patrzył na twarz siostry ze strachem w oczach.
— Musisz wytrzymać — powiedziała spokojnie do Akemi. — Wdech i wydech. Skurcze stają się silniejsze?
Kobieta pokiwała głową, a następnie Temari zobaczyła, że zaczynają wody odchodzić.
— Temari — wyjęczał błagalnie Kankurō.
— Daj mi kluczyki — rzuciła w odpowiedzi Temari, a gdy w dłoniach miała srebrny zestaw, razem z bratem pomogli Akemi przedostać się na parking. Czuli na sobie spojrzenie wszystkich zebranych, personel zażarcie coś szeptał.
— Może wezwać karetkę? Jakieś służby? — powiedziała kasjerka, kiedy mijali wejście do kina.
— Siostra jest pielęgniarką — odpowiedział szybko Kankurō.
— Kankurō proszę pomóż Akemi wygodnie się ułożyć na tej ławce, a następnie podjedź samochodem. Zatelefonuje do doktora Uchiha, to najlepszy specjalista.
— Czy dziecko będzie bezpieczne?
— Zrobimy wszystko co w naszej mocy, jednak jeszcze pozostało trochę czasu do rozwiązania.
— Proszę Temari, uratuj moją rodzinę.
No Sabaku spojrzała na brata, który skierował się w stronę parkingu. Wyciągnęła telefon i prędko wybrała odpowiedni numer. Potrzebowała jak najszybciej skontaktować się z pediatrą. Akemi chwyciła ja za rękę, wciąż ciężko oddychając. 
To będzie bardzo długa noc — pomyślała No Sabaku i wciąż słuchała wybieranego połączenia.


~ * ~


Pomimo, że bardzo chciał, Sasuke nie potrafił wyrzucić z głowy zdarzenia z tarasu. Podszedł do siedzącej przy stole Karin i usiadł obok, witając się ze znajomymi rodziców. Dochód z tegorocznego bankietu przeznaczony był na dom dziecka w Konosze, więc Sasuke chciał, aby wszystko przebiegło w miłej atmosferze.
— Szukałam cię — zaczęła Karin, nieśmiało przybliżając do kardiologa.
— Musiałem się przewietrzyć — odpowiedział szybko, nie chcąc rozwodzić się nad tym kogo spotkał. — Coś mnie ominęło?
— Tylko nudne ględzenie ojca — zaśmiał się Itachi, który siedział na przeciwko. Pediatra wziął z patery winogrono i obracał je zwinnie w palcach.
— Nie wspomniałeś, że będzie licytacja.
— Jest co roku, więc zapomniałem, że to może być atrakcja — popatrzył na Karin, która znad okularów patrzyła w jego oczy. Miała czerwone tęczówki. Sasuke chciał skupić się na jej ustach, równie czerwonych. Jednak ciągle miał w głowie myśl, że postąpiłby egoistycznie, robiąc Uzumaki jakieś nadzieję.
A może jednak zaryzykować? — pomyślał, gdy kobieta nachyliła się w jego stronę. Uzumaki ubrana była w szkarłatną, dopasowaną sukienkę do kolan. Na twarzy miała klasyczny, wieczorowy makijaż, a włosy proste, sięgały do odsłoniętych łopatek. Była atrakcyjną kobietą i na pewno wspaniałą osobą.
Sasuke słuchał z uwagą tego, co Karin mówiła. Opowiadała o swoim życiu, o przeszłości, o rodzinie i tym, dlaczego zdecydowała się iść na patologię. Chciała poszerzyć zares swoich kompetencji o dodatkowe uprawnienia koronera. Była dosyć interesującą osobą. Inteligentna, wykształcona, przebojowa. Może odrobinę nie śmiała w kontakcie z Sasuke, ale nie przeszkadzało mu to. W końcu on też nie potrafił przez tyle lat wydusić swoje uczucia. A gdy w końcu zebrał się na odwagę, było za późno. To wszystko czego się obawiał, okazało się prawdą. Sakura nigdy nie będzie jego.
— Jest i mój młodszy syn — Fugaku podszedł do stołu i uściskał potomka. — Zamierzasz licytować?
— Jeżeli trafi się doskonała oferta — odpowiedział ze spokojem Sasuke.
— A cóż to za piękna dama koło twego boku?
— Panie Uchiha, Karin Uzumaki — patolog ukłoniła się przed gospodarzem, który bacznie ją obserwował. Na jego twarzy nie zauważyła żadnego uczucia. Widocznie Sasuke był identyczny jak ojciec.
— Uzumaki? Witam panią w rezydencji klanu Uchiha — Fugaku ucałował dłoń.
— Wreszcie nas syn znalazł partnerkę — wtrąciła Mikoto, stojąc za mężem. — Długo się spotykacie?
— Chwilę — odpowiedział szybko Sasuke, czując się coraz bardziej skrępowany. — Chyba zaczyna się licytacja, nie powinniście iść na przód?
— Masz rację, miło było poznać, pani Uzumaki.
Fugaku ukłonił się nisko i razem z żoną skierowali się do oświetlonego podestu, na którym znajdowała się scena. Itachi przyglądał się bratu z rozbawieniem.
— Ma pani szczęście — rzekł do Karin. — Zaraz ojciec wypytywałby o wnuki.
— Och, zamknij się Itachi — zganił go Sasuke. — Wybacz za zachowanie rodziców, po prostu nigdy nie przyszedłem tu z żadną kobietą.
Karin uśmiechnęła się i zaczerwieniła. Gdyby nie dostrzegła doktor Haruno, pomyślałaby, że na pewno z nią tutaj był. Jednak poznając panią Mebuki, dowiedziała się, że razem z Mikoto są przyjaciółkami i sąsiadkami. Dlatego Sakura była blisko Sasuke...
— Zaczyna się licytacja — usłyszała szept Sasuke, który przysunął swoją twarz do jej ucha. — Chciałabyś podejść bliżej?
Sasuke razem z Karin podeszli bliżej sceny, zasiadając w przedostatnim z przygotowanych rzędów krzesełek. Uzumaki była taka szczęśliwa. Dostrzegła w oddali siedzącą Haruno, której twarz była posępna, a oczy puste. Karin uśmiechnęła się dyskretnie, w końcu utarła onkolog nosa. Sasuke siedzi obok niej, a Sakura może tylko kipieć z zazdrości.
Dostrzegła, że obok koleżanki usiadł brat Sasuke — Itachi, a następnie zaczęli o czymś dyskutować. Itachi szeptał coś do ucha Sakury, a następnie oboje poderwali się i skierowali w kierunku wyjścia. Karin westchnęła, odwracając się w kierunku podestu, na który wszedł właśnie Fugaku Uchiha. Obok uznanego kardiologa stanął mistrz ceremonii i zaczęła się licytacja.


~ * ~


Przywitał go obłędny zapach pieczonej ryby, kiedy przekroczył próg rodzinnego domu. Zaciągnął się nim i pomyślał, że w końcu wrócił do domu. Zauważył we framudze przedpokoju ojca, który rozłożył ręce i przywitał pierworodnego.
— Wreszcie jesteś Naruto!
Neurochirurg przywitał się z ojcem i uściskał matkę. Kushina obdarowała jego policzki matczynymi buziakami, a później sprawdziła, czy dobrze był ubrany.
— Jestem już dorosły — powiedział zmieszany i wkroczył do salonu.
— Spóźniłeś się — rzekła Kushina, grożąc palcem synowi.
— Niestety jadąc przez las musiałem się cofnąć, drzewo zawaliło się na drogę.
— W tym roku wyjątkowo napadało śniegu — powiedział Minato przynosząc z kuchni talerze. — Nie pamiętam takiej zimy. Chociaż jak byłem młodszy...
— Kochanie proszę oszczędź dzisiaj nam tej historii - zaczęła Kushina i przyniosła gorącego barszczu.
Zasiedli do wieczerzy.
— To jest przepyszne — powiedział Naruto, wycierając usta w serwetkę.
— Czyżbyś chciał dokładkę?
— Poproszę matko — podał rodzicielce pusty talerz i odchylił się na krześle. Pomimo zjedzonych już posiłków, nie mógł odmówić pieczonej ryby.
— To co synu, znalazłeś wreszcie jakąś kobietę? — zapytał Minato, obejmując syna ramieniem.
— Przestań słuchać ojca — wtrąciła Kushina, wycierając usta serwetką.
— Jeżeli masz, to mam nadzieję, że jest jak twoja matka. Pracowita i świetnie gotuje.
Policzki Kushiny spłonęły rumieńcem, po czym zebrała talerze do kuchni. Zawstydzony Naruto skupił się na wypijanej właśnie szklance szkockiej, ponieważ nie był do końca przekonany, czy uświadomić ojca o pani anestezjolog, z którą od paru dni się spotyka. Ostatecznie stwierdził, że jest na to zbyt wcześnie.
Kiedy Minato został zawołany do kuchni, Naruto wyciągnął telefon i odczytał wiadomość od Hinaty.
"Mam nadzieje, że Twoje święta przebiegają znacznie spokojnej."
Uśmiechnął się i odpisał.
"Zdecydowanie wolałbym być przy Tobie dr Hyuga."
Odłożył telefon i spojrzał na rodziców, który wtuleni, siedzieli przed nim.
Czy i on kiedyś będzie wiódł tak szczęśliwe życie jak oni?
Czy odnajdzie kobietę, która zapewni mu poczucie bezpieczeństwa i komfortu?
Nie wiedział, czy relacja z Hinatą, może być nazwana związkiem. Nie potrafił określić swych uczuć. Wydawało mu się, że jest doskonałą kandydatką na towarzysząca mu kobietę. Spotykali się od niedawna, właściwie od kilku dni. Nie poznał jej od strony innej niż świetny anestezjolog.
Lecz na to jeszcze przyjdzie czas. Na chwilę obecną cieszył się, że poznał wspaniałą kobietę. Doświadczony życiem, wiedział, że wszystko co dobre, przychodzi w niespodziewanym momencie. Dlatego Naruto czerpał radość z tych najbardziej błahych sytuacji.
Hinata nie chciała, aby wizyta Hanabi kolejny raz zburzyła na nowo poukładane życie. Nie zgodziła się na spotkanie z ojcem, nie chciała znów przechodzić tego upokorzenia. Miała dosyć swojej szatańskiej rodziny, a konfrontacja z Hanabi tylko ją w tym uświadomiła.
Wychodząc ze świątecznego dyżuru nie spodziewała się ujrzeć Naruto przed szpitalem. Zdziwiona uśmiechnęła się, kiedy pomachał jej ręką. Stał przy żółtej taksówce, za pewne był klientem.
— Myślałam, że będziesz nocował u rodziców? — stanęła przed neurochirurgiem.
— Też tak myślałem, lecz taksówka chyba pomyliła kierunki i mnie zabrała z powrotem — zaśmiał się, zbliżając do kobiety. Hinata złożyła na jego policzku buziaka i pozwoliła, aby otworzył przed nią drzwi. Wsiadła do śordka i do uszu napłynęła świąteczna melodia i głos Michael'a Buble. Ten artysta zawsze kojarzył jej się ze świątecznym klimatem, w którym razem z matką siadały do stołu. Kiedy jeszcze nie miała pojęcia o brudnych interesach ojca.
Naruto podał adres mieszkania i skierowali się w stronę osiedla starych budynków. Hinata oparła głowę o zagłówek i patrzyła na neurochirurga. Wzrok lazurowych tęczówek był skierowany w jej stronę, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wyglądał uroczo.
Do mieszkania dotarli po kwadransie. Uzumaki otworzył drzwi i zaprosił Hinatę do środka. Zaproponował gorącej czekolady i powiesił płaszcze w szafie.
— Ciężki dyżur? — zapytał stawiając przed nią filiżankę.
— W życiu nie pomyślałabym, że tyle wypadków zdarza się w święta — odpowiedziała.
— Wszyscy myślą, że to magiczny czas, w którym nic złego się nie wydarzy.
— Nie uważają i tyle.
Hyuga wzięła filiżankę i upiła łyk czekolady. Oblizała wargi i utkwiła wzrok lawendowych tęczówek w neurochirurgu. Naruto patrzył na kobietę, bijąc się z myślami. Chciał w tamtym momencie poczuć smak kobiecych ust, lecz nie chciał rzucić się na kobietę. Ponieważ uważał, że to byłoby zbyt perwersyjne.
Hinata zarumieniła się i podeszła bliżej siedzącego naprzeciw mężczyzny. Oplotła jego szyję, usiadła na kolanach. Następnie złożyła pocałunek na stęsknionych wargach.
Naruto przyciągnął bliżej kobietę, oddając coraz to zachłanniej pocałunki. Jedną dłoń wsadził w granatowe pasma, zwinnie je przeczesując. Drugą przytrzymywał kobietę, która w pewnym momencie zaczęła odpinać guziki rubinowego sweterka. Hinata napierała językiem na męskie wargi, które ochoczo rozchylił. Następnie walczyli o dominacje i Naruto stwierdził, że bardzo podoba mu się zachowanie anestezjolog.
— Jesteś taka piękna — wychrypiał na chwilę, kiedy oderwali się od siebie, łapiąc powietrze. Znowu złączył ich wargi, w kolejnym pełnym pożądania pocałunku. Powstał z fotela, a Hinata mocno objęła go i razem ruszyli do sypialni neurochirurga. Naruto ssał i kąsał jej wargi, co cholernie ją podniecało.
Opadli na miękkie łóżko pozbywając się wszystkich ubrań. Hinata wiedziała, że po ciężkim dyżurze, tego potrzebowała najbardziej — jego bliskości.
Pocałunkami pieścił kobiece ciało. Kąsał i skubał. Ocierał piersi i drażnił sutki, pocałunkami dotarł do ud, rozszerzył je podziwiając piękno kobiecego ciała. Hinata zarumieniła się i przymknęła oczy, kiedy z delikatnością zaczął oralną pieszczotę. Jęknęła i uniosła biodra, aby napierał jeszcze bardziej. Naruto chwycił kobiecą pupę i ścisnął mocno. Doktor Hyuga była takka piękna i tylko jego.
— Tak cudownie smakujesz — wymruczał z satysfakcją.
— Błagam... — Hinata była na skraju, czując, że za chwilę zaleje ją fala przyjemności. Naruto szybkim ruchem wyciągnął prezerwatywę z komody i po chwili połączył ciała. Hyuga krzyknęła, czując jak po chwili Uzumaki zaczyna podkręcać tempo. Czuła jak przez ciała przechodzą spazmy rozkoszy, zacisnęła się i doszła, po kilku ruchach. Naruto wciąż pocałunkami zasypywał jej ciało, wciąż poruszając się szybciej i mocniej. Hinata jęczała, zdając sobie sprawę, że za chwilę znów orgazm przeszyje ciało. Nie pomyliła się. Kolejny raz finiszowali razem.
Leżała w jego ramionach, napawając się męskim zapachem. Naruto próbował uspokoić oddech. Bawił się granatowymi pasmami, nawijał je na palec.
— Tego potrzebowałam — powiedziała, kreśląc palcem kółka na umięśnionym torsie.
— Ja chyba bardziej — odpowiedział, całując kobiece czoło. — Będziemy musieli o nas porozmawiać.
— Wiem. Ale chce teraz tylko po prostu przy tobie być.
Naruto raz jeszcze pocałował głowę Hinaty. Następnie nie wiedział dlaczego, ale usnął kilka minut później.


~ * ~


— Zadzwoń do Rin — Itachi pochwycił swój płaszcz i praktycznie w biegu opuszczał rezydencje. — Niech przygotuje salę. Co ile są skurcze?
Sakura gnała za pediatrą, chciała być przy Temari. Kiedy na licytacji Itachi wyszeptał, że bratowa Temari najprawdopodobniej rodzi, nie wahała się i chciała pojechać z nim do szpitala. Oczywiście z początku Uchiha był temu przeciwny, lecz znał Haruno już trochę i wiedział, że nie ma szans ją od tego odwieść.
— Dobrze, jedźcie jak najszybciej. Postaram się być za piętnaście minut. Niech Akemi głęboko oddycha. Najlepiej niech w głowie, spokojnie sobie liczy.
W garażu szybko wsiedli do opla i ruszyli w kierunku szpitala. Itachi skupiony był na drodze, więc Sakura odpuściła sobie rozmowy. Doskonale wiedziała, że przed Itachim ciężka noc.
— Mam nadzieję, że zdążę — przerwał cisze, kiedy zatrzymali się na światłach. Wzrok onyksowych tęczówek padł na fotel pasażera.
— Na pewno — odpowiedziała uśmiechając się i spoglądają za szybę. Poczuła na udach ciepłą dłoń Itachiego. Mimowolnie ciało przeszył dreszcz. Skierowała wzrok w jego stronę, wciąż świdrował ją spojrzeniem.
— Cieszę się, że jesteś przy mnie.
Do szpitala dojechali tak, jak Itachi powiedział — po piętnastu minutach. Pediatra szybko skierował się na oddział, a onkolog pozostała przy stojącej obok kawowego automatu Temari. Zauważyła, że także jest obecna Ino.
— Dziękuję wam — powiedziała No Sabaku. — Obiecałam Kankurō, że wszystko będzie dobrze.
— Na pewno tak będzie — Ino przytuliła przyjaciółkę. Razem studiowały i kończyły pielęgniarstwo.
— Akemi to silna kobieta, Itachi już jest przy niej.
Sakura chwyciła dłoń Temari, aby dodać otuchy. Chociaż wiedziała, że poród w siódmym miesiącu jest trudny, wierzyła w umiejętności doktora Uchihy. Itachi był wspaniałym specjalistą.
— Nawet nie wiecie, jak pędziła do szpitala!
Próg korytarza przekroczył Kankurō, a za nim podążył drugi, najmłodszy brat — Gaara. Sakura kiedyś poznała całe rodzeństwo, ponieważ zrobili starszej siostrze urodzinowego grilla niespodziankę. Oczywiście No Sabaku była szczęśliwa, lecz najpierw zrugała młodszych braci z to, że nic jej nie powiedzieli. A jeszcze bardziej zdenerwował ją fakt, że przyjaciółki nie pisnęły ani słowa.
— Złamała chyba z dziesięć drogowych przepisów — zaśmiał się Gaara, który pracował właśnie na komisariacie. — Jednak całkowicie ją rozumiem. Sam postąpiłbym podobnie. 
Sakura patrzyła jak rodzina No Sabaku przytula się, aby dać sobie trochę ciepła, a potem wszyscy skierowali się do poczekalni. Kankurō jako przyszły ojciec, mógł wejść pod salę, co z resztą uczynił. Temari spojrzała ostatni raz na brata w momencie, kiedy doktor Uchiha wyszedł z sali operacyjnej. Uśmiechniętego Kankurō zaprosił do sali. Otworzył drzwi oddziału i stanął obok zebranych.
— Dwudziestego piątego grudnia o godzinie dwudziestej trzeciej czterdzieści siedem na świat przyszła Fuyuko No Sabaku. Życiu matki i dziecka nie zagraża już niebezpieczeństwo — powiedział uśmiechnięty, spoglądając na zebranych. Odchodząc przeszedł obok Sakury, szeptając. — Powinnaś cieszyć się z przyjaciółmi.
— Dziękuję — odpowiedziała i dotknęła dłoni pediatry. — Za wszystko.
— Fuyuko? — zaśmiała się Temari — Akemi nie mogła wymyślić bardziej ambitnego imienia?
— W końcu Fuyuko oznacza Dziecko Zimy — odparła Ino i uścisnęła No Sabaku.
Rodzina No Sabaku skierowała się w stronę sali, a Sakura razem z Ino pozostały.
— Niech powitają małą w rodzinnym gronie — Yamanaka uśmiechnęła się, a następnie poczuła wibrujący pager.
— Leć — Sakura uściskała przyjaciółkę i skierowała się w stronę wyjścia ze szpitala. Doskonale wiedziała, że powinna wrócić do mieszkania i porządnie się wyspać, nim jutro powróci do szpitala.
Na parkingu spotkała stojącego Kakashiego. Zdziwiła się, że dyrektor o tej porze znajduje się przed szpitalem. Podeszła bliżej.
— Czy pan dyrektor kiedykolwiek opuszcza ten budynek? — zaśmiała się.
— Czasami, kiedy jestem samotny, kieruję się do szpitala. Może po prostu tutaj potrafię zapomnieć o wszystkim i po prostu nie mam czasu na myślenie.
— Coś czuję, że nie jest to przyjemna historia.
— Każdy z nas coś ukrywa — Kakashi uśmiechnął się do Sakury, lecz kobieta wiedziała, że w głębi serca jest nieszczęśliwy.
— W takim razie, w czym mogę pomóc? — zapytała przybliżając się i siadając na ławce.






Od K: Pozostawiam Was z rozdziałem dwunastym i kolejną osobą z personelu konoszańskiego szpitala. Tym razem padło na Temari. W nowym roku postanowiłam trochę przystopować, zatrzymać się i zdecydowanie mniej czasu przebywać w internetowym życiu. Pragnę zacząć normalnie funkcjonować i po prostu zacząć żyć od nowa. Dlatego teraz rozdziały będą pojawiać się co miesiąc, tak jak było na początku zaplanowane. Do następnego!




3 komentarze:

  1. Jestem! Melduje się! Przybyłam, przeczytałam i komentuję :D

    Jeju czy ty chociaż jeden rozdział możesz nie gnębić biednego Sasuke xD Strasznie mi go szkoda przez ten fatalny friendzone z Sakurą. Oh no i Itachi, którego zazwyczaj uwielbiam a tutaj bym go ROZSZARPAŁA za postawę wobec brata.

    Wprowadzenie Temari? Ciekawe, ale czuje niedosyt jej wybuchowego charakteru. Jestem mega ciekawa, kiedy postanowisz przedstawić jej interakcję z Shikamaru.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Sasuke: postaram się wszystko mu wynagrodzić, postaram się, nie obiecuję :D

      Po piętnastym rozdziale, w którym przedstawię "głównodowodzących" opowiadania zacznę poszerzać wątki. Będzie w nich Temari, będzie Shikamaru, Sasuke, Sakura, Karin i Itachi też :D Na pewno Sasuke jeszcze nie raz odgryzie się bratu, a może nawet Itachi już nie będzie Twoim wrogiem numer jeden xD

      Pozdrawiam i zapraszam w lutym :)

      Usuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie... Rozdział jak zawsze genialny i cieszę się, że pojawił się mój ulubiony wątek NaruHina... Choć będę ci to powtarzała za każdym razem, że w tym opowiadaniu jestem za ItaSaku i SasuKarin... Choć jak tak myślę... KakaSaku też byłoby super...

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥