Spis treści

piątek, 5 listopada 2021

Rozdział 7

 

Martwi nie mogą Cię skrytykować.



Goląc się wprawnymi ruchami, Sasuke z zatroskaniem spoglądał za okno. Od kilku dni bardziej prószyło śniegiem, zakrywając wszystkie trawniki, ulice i samochody. Do wigilii pozostało niecałe sześć dni.
Kończąc golenie, Sasuke spojrzał na telefon leżący obok. Miał jeszcze godzinę do pracy, więc postanowił spokojnie ogarnąć swoje ciało. Natłok myśli męczył głowę, kiedy rodzice oznajmili, że wydają świąteczny bankiet w ich posiadłości. Sasuke miał ochotę uwolnić się za pomocą szpitalnych obowiązków, lecz Itachi skutecznie to udaremnił.
Cholerny Brutus — zaklął pod nosem. Sasuke był zły na brata, ponieważ zdradził matce ich szpitalne harmonogramy. Obydwaj dostali od Kakashiego wolne. Zrozpaczony przemył twarz zimną wodą i osuszył ręcznikiem. Doskonale zdawał sobie sprawę, że bankiet jest wydawany tylko po to, aby rodzice sprawdzili, czy znalazł sobie życiową partnerkę. Itachi miał ten sam problem. Chociaż to było niewielkim pocieszeniem.
Wyszedł przed dom i ruszył przez dziedziniec w stronę samochodu. Zazwyczaj trzymał swoje Audi w podziemnym garażu, jednak obawiając się oblodzonego wjazdu, pozostawił je na zewnętrznym parkingu. Muskające go zimno powodowało, że policzki szczypały, szczególnie kiedy zasiadł do samochodu. Włączył ogrzewanie i odparował szyby. Szpachelką zeskrobał przymarznięty śnieg i po dwudziestu minutach ruszył do pracy.
Kierując się w stronę szpitala, myślał o przedwczorajszej gali. Nie zanotował, kiedy dokładnie Sakura opuściła hotel, przeklinając siebie, że pozwolił jej samej wrócić. Co prawda, mógłby nie zapanować nad sobą, zwłaszcza, że w tej sukience wyglądała zjawiskowo, lecz na pewno byłby spokojniejszy. Przecież mogli ją zaczepiać inni mężczyźni! Cała gala toczyła się stanowczo zbyt szybko. Po pierwszym tańcu z Haruno, pozwolił jej odejść, aby porozmawiała z kilkoma biznesmenami, jednak czuł niesmak. Tak bardzo go pobudziła i myślał, że w końcu zdobędzie się na odwagę.
Do szpitala dojechał po półgodzinnej podróży. Wyszedł z samochodu, zabierając z siedzenia pasażera skórzaną aktówkę. Skierował się do windy i wyjechał na prawidłowe piętro. Mijał po drodze kilku znajomych lekarzy, odpowiadał skinieniem głowy na ich przywitanie. Otworzył gabinet i odłożył torbę.
— Doktorze Uchiha, mamy pilny przypadek! — do pokoju wbiegła pielęgniarka Yamanaka. — Zawał mięśnia sercowego.
— Już idę — odpowiedział i pobiegł za pielęgniarką.


~  * ~



— I co teraz? — zapytał zdumiony, spoglądając na kobietę. — Nie pozwolę ci samej wracać.
Sakura zrobiła strapioną minę, spoglądając w dal. Przez jej wrodzony talent do pakowania się w kłopoty, srebrny telefon został uszkodzony, a wyświetlacz rozbity. Matka od zawsze zastanawiała się: jakim cudem moja niezdarna córka dostała się na medycynę?
Natomiast w tamtej chwili Itachi przeklinał swoje pragnienie niesienia pomocy innym, szczególnie seksownie wyglądającym koleżankom z pracy. Przez moment Sakura patrzyła na niego z niedowierzaniem, po czym postawiła pierwsze, chwiejne kroki w stronę centrum.
— Co robisz?
— Wracam do domu — odpowiedziała z obojętnością, wzruszając ramionami.
— Poczekaj!
Czarne obcasy zatapiały się w śniegu, a kobieta zaczęła się trząść z zimna. Itachi złapał jej nadgarstek, przyciągając do siebie. Zamglonymi oczami wpatrywała się w niego intensywnie, rozchylając usta.
— Jesteś fajny, gdy tak się o innych troszczysz — wyszeptała i delikatnie skubnęła wargi lekarza.
— A ty pijana — odrzekł ponuro. — Zamówimy taksówkę i odwiozę cię do mieszkania.
Nie odpowiedziała, tylko wtuliła się mocniej w objęcia Itachiego. Zamknęła oczy, napawając się jego zapachem. Uchiha szybko odpalił aplikację i zamówił kierowcę. Musieli chwilę poczekać, więc stanęli na niedalekim przystanku autobusowym. Sakura wciąż dygotała z zimna, dlatego nie pozwolił jej wyśliznąć się ze swoich ramion. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tylko tak może ją ogrzać.
— Ten facet był zasranym i obleśnym fiutem — powiedziała po chwili. — Jak mógł proponować mi noc?
— To dlaczego tak prowokacyjnie się ubrałaś?
Sakura zmrużyła oczy, pięścią uderzając w klatkę Itachiego. Zaczęła się szamotać i szarpać. Uchiha mocniej zacisnął swoje ramiona, starając się ją unieruchomić. Jego dłoń wylądowała na rozcięciu sukni. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to był cholerny błąd.
Ma naprawdę fajne nogi — pomyślał i dalej sunął palcem po nagim udzie.
— Miałam swój powód! — zezłoszczona drżała pod męskim dotykiem. — Które nie są twoim zmartwieniem Uchiha!
— Nie wątpię — odparł z przekąsem, dalej dotykając jej nogi. — Czy któryś z nich obejmował rozpalenie i porzucenie mężczyzny?
W jej zielonych tęczówkach Itachi dostrzegł wybuchający płomień. Zdawało się, że przez moment chciał zrezygnować, lecz po chwili znowu zaczął prowokować koleżankę.
— Nie potrafię złamać męskiego serca! — warknęła wściekle. — I nie zamierzam. Właściwie to za ile będzie ta taksówka? Strasznie mi zimno.
— Chyba przyjechała.
Sakura uwolniła się z męskich objęć, by podejść do tylnych drzwi. Itachi jak na dżentelmena przystało, otworzył je i obszedł taksówkę, aby zająć miejsce po drugiej stronie. Powoli podał adres kierowcy i resztę drogi przebyli w milczeniu.
— Wow nigdy wcześniej nie przebywałam z tobą tak długo — Sakura przerwała niezręczną ciszę, kiedy wysiedli pod jej apartamentowcem. Itachi postanowił odprowadzić ją pod drzwi, więc dał znać taksówkarzowi aby odjechał. Kierując się w stronę klatki schodowej, Sakura kołysała się na boki. Obserwował jak wyciąga kluczyki z torebki, by następnie dosyć nieporadnie wsadzać kluczyk do zamka.
— Może ja to zrobię?
Nie czekał na odpowiedź. Odebrał pęk kluczy i otworzył drzwi przed kobietą. Sakura weszła do przedpokoju, a następnie zachęciła, aby Itachi do niej dołączył. Pomimo głosu rozsądku, który krzyczał, aby tego nie robił, przekroczył próg jej mieszkania.
— Powinnaś się położyć, a ja powinienem być na ciebie zły, że znajdujesz się w takim stanie — wzdychał patrząc jak kobieta ściąga swój płaszcz. Obcisła sukienka opinała zgrabną pupę, a gdy zaczęła ściągać szpilki, Itachi myślał, że nie wytrzyma tego dłużej.
— Trudno być wściekłym na osobę, która jest swoim największym wrogiem.
— Więc dlaczego mam ochotę przełożyć cię przez kolano i srogo ukarać twój zgrabny tyłeczek? — zapytał, opierając się o framugę. — Nawet nie wiesz ile samozaparcia mnie kosztuje, bym nie zdarł tej obcisłej sukienki. Stopuje mnie jedynie twoja twarz.
— Uważasz, że jestem brzydka? — Sakura łypnęła na niego groźnie spod byka.
— Nie, jesteś piękna. Masz cudowne oczy i piękne usta. Jednak Sakura znam cię od dziecka. Nie chcę psuć relacji między tobą, a Sasuke.
— Sasuke jest tylko moim przyjacielem. Nie zepsujesz naszych relacji.
— Zrozum, to mój brat. On naprawdę jest w tobie zakochany, z resztą idiotą by nie był, gdyby nie poczuł czegoś więcej. Jesteś atrakcyjna, inteligentna i pociągająca, nie mógł bym...
Itachi nie dokończył swojego wywodu, ponieważ miękkie i rozgrzane wargi mu przeszkodziły. Doktor Haruno objęła jego szyję, wplatając długie palce w czarne, spięte włosy. Uchiha odpowiedział na na ten pocałunek z entuzjazmem. Wszystkie zaciągnięte wcześniej hamulce puściły. Wsunął jej język do ust, pogłębiając pieszczotę. Sakura jęknęła mu do ust, tak bardzo go pragnęła. Zatrzymał dłonie na jej biodrach i jedną z nich zaczął głaskać pośladek.
O bogowie — pomyślał, nie odrywając się od rozgrzanych ust Sakury. Ona pobudziła jego zmysły i sprawiła, że na moment zapomniał o świecie. Skierowali się w stronę sypialni, powoli pozbywając się niepotrzebnego odzienia. Itachi rozsunął zamek sukienki, dłonią głaszcząc nagi kręgosłup. Chociaż będą tego jutro żałować, nie zrezygnowali z siebie. Cały wczorajszy dzień wyczuwali wzajemne napięcie. Jej dotyk był dla Itachiego elektryzujący i powodował rozkosz. Dawno nie był z żadną kobietą.
Wylądowali na wielkim łóżku, a Sakura usiadła okrakiem na górze. Pieścili się długo, poznając na przemian swoje ciała. Bez skrępowania dotykała nagiej klatki piersiowej, idealnie wyrzeźbionej i muskularnej. Zamglonym wzrokiem podążał za unoszącymi się piersiami. Mokrymi pocałunkami zszedł po szyi, trafiając na sterczące sutki. Zaczął je drażnić zębami. Ta kobieta była dla niego zakazanym owocem, po który z ochotą dzisiejszej nocy sięgnął.
— Jesteś taka piękna, doktor Haruno — wyszeptał przygryzając sterczący sutek.
— Itachi — wyszeptała w odpowiedzi, wyginając się w łuk. — Proszę.
— O co prosisz?
Nie potrafił usłyszeć odpowiedzi. Kolejne serie jęków zagłuszały słowa. Itachi wyciągnął z portfela prezerwatywę. Powrócił do Sakury, nogami rozchylając jej biodra. Wbił się w rozgrzane kobiece ciało i ogarnęła go cudowna fala uniesienia. Świadomość jej posiadania, powodowała jeszcze większe podniecenie. Itachi schował twarz w zagłębieniu jej szyi, całując rozgrzaną skórę za uchem. Mocno wbijał się w kochankę, dając im uczucie spełnienia. Przy ostatnich pchnięciach zatracili się w sobie.


~  * ~


Była piąta rano, kiedy Karin jechała zatłoczonym autobusem do centrum miasta. Głosy w jej głowie wreszcie ucichły, dając odpocząć ognistowłosej kobiecie. Odetchnęła. Koniec głosów, koniec zmartwień, koniec stresu. Jedyną rzeczą, na której powinna się skupić, to dotarcie w ten piekielnie mroźny poranek do szpitala. 
Zaspana, starała się pobudzić, pijąc gorącą czekoladę z termosu. Przystawiała zakrętkę do ust i powoli pochłaniała brunatną ciecz. Nie myślała o zbliżającej się wigilii, o szalonej rodzinie, ani nawet o uroczym chłopaku siedzącym obok. Dokończyła porcję czekolady, zakręciła termos i schowała do plecaka.
— Przystanek Szpital Konoha — usłyszała głos cyfrowej Iwony i powstała z miejsca.
Ciemność ogarniająca przystanek, nie zachęcała do wyjścia, lecz Karin musiała znaleźć się w kostnicy o szóstej. Nigdy nie zastanawiała się, czy należy się chwalić swoją pracą, jednak była jaka była. Została patologiem z przypadku. Ostatecznie po kilku latach stwierdziła, że przebywanie z martwymi ciałami nie jest takie złe. W końcu martwi nie mogą cię skrytykować — powtarzała sobie codziennie, przekraczając próg kostnicy. Panował tu półmrok, a kiedy od razu zapaliła światło, dostrzegła swoje mahoniowe biurko, czerwony fotel obrotowy i kilka segregatorów, które ukrywały zapiski jej urokliwych pacjentów. Spojrzała na przyniesione z oddziałów teczki, zawierające informacje na temat zmarłych pacjentów.
Odkąd pieczę nad szpitalem przejął doktor Hatake, Karin miała zdecydowanie więcej wolnego czasu. Już nie musiała siedzieć do późna, ani nie była ciągle wzywana na oddziały. Przypadki, w których stwierdzała przyczynę zgonu w ostatnich tygodniach zmalała do dziesięciu, co było rekordowym wynikiem.
Zdejmując płaszcz ujrzała leżący na szafce album ze zdjęciami. Spoglądnęła na niego z pewnego rodzaju tęsknotą i zawiesiła ubranie wierzchnie na stojącym wieszaku. Następnie skierowała się do biurka i usiadła na krześle.
Karin zawsze ukrywała się za ścianą stosu papierowych dokumentacji. Pomimo swojego stanowczego charakteru, nie potrafiła zachować trzeźwości umysłu, w obecności jednego z pracujących w szpitalu lekarzy. Spoglądając w kierunku albumu, przypomniała sobie o niedawnych zdjęciach personelu medycznego i uśmiechnęła się sama do siebie, oblewając się rumieńcem. Zamknęła oczy.
Wygrzewała się na ciepłym piasku jednej z plaży w Chorwacji. Twarz skierowaną miała ku słońcu. Czując obecność mężczyzny, otworzyła powoli przymrużone oko i dostrzegła jego piękną, o srogich rysach, twarz. Wyciągnęła rękę i wierzchem dłoni musnęła szorstki policzek. Miał może na sobie trzydniowy zarost. Ciemne oczy zamknięte, korzystał z kąpieli słonecznej. Było po czternastej godzinie, a wydawało się, że mężczyzna śpi.
Słyszała odbijające się od dalekich skał fale. Morze Śródziemne było wyjątkowo ciepłe i spokojne. Lśniło niczym klejnot, dając ulgę pływającym przy brzegu ludziom.
— Sasuke — wyszeptała, czując ogarniający ją wstrząs. Otworzyła oczy.
Pejzaż złotej plaży i lazurowego morza, zamienił się w ciemne pomieszczenie, chłodne i ponure. Czerwonymi tęczówkami spojrzała w kierunku dochodzących wstrząsów i dotarł do niej fakt, że jest wzywana na oddział. To pager tak szalał, wprowadzając w drganie cały blat biurka.
Karin szybko ubrała laboratoryjny fartuch i skierowała się do wyjścia. Poprawiła płomienną czuprynę oraz guziki koszuli, kiedy spostrzegła, że wzywana jest na sale operacyjną. Przypatrzyła się rozkładowi i dzięki uprzejmości Temari, odczytała, że na sali przebywa ordynator kardiologii. Wysiadając z windy, raz jeszcze poklepała odzienie, ułożyła niesforne włosy oraz poprawiła okulary znajdujące się na lekko haczykowatym nosie. 
Sala operacyjna wciąż była oświetlona światłem lamp zwisającymi nad stołem. Karin po odpowiedniej dezynfekcji i założeniu uniformu, weszła do środka, przekraczając plastikowe, szare drzwi. Serce zabiło jej mocniej, kiedy dostrzegła pochylającego się nad pacjentem Sasuke. Jednak po chwili dostała olśnienia i spuściła wzrok, aby nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Ordynator pogrążony był w pewnego rodzaju rozpaczy, ponieważ Uzumaki zrozumiała, dlaczego została wezwana do tego pomieszczenia. Pod przykryciem leżało ciało pacjenta, którego zgon stwierdził lekarz. Dostała do ręki podkładkę, na której były zapiski.
— Godzina zgonu: dziewiąta trzydzieści sześć — wypowiedział Sasuke, a jego ton był spokojny. W końcu każdy lekarz przywykł do tej formułki i Karin zdawała sobie sprawę, że ordynator mógł przeżywać wewnętrznie smutek. Jednak nie chciał tego pokazać przed stojącym obok personelem.
— Doktorze Uchiha! — wyszeptała Karin, spoglądając na dokumentacje.
— Już jesteś Uzumaki? — odpowiedział, mijając kobietę i wychodząc przez drzwi. Karin podążyła wzrokiem za jego sylwetką, widząc jak zdejmuje zakrwawione rękawiczki i wyrzuca do specjalnego pojemnika na odpady biologiczne. Spojrzała raz jeszcze na tak samo zakrwawione prześcieradło, a następnie udała się do ordynatora.
— Czy może mi pan wytłumaczyć...
— Pacjent zmarł, jednak potrzebuję pani ekspertyzy — powiedział, namydlając ręce nad umywalką. — Do szpitala przybył z podejrzeniem zawału mięśnia sercowego, jednak wydaje mi się, że śmierć spowodowała inna choroba.
— Inna choroba? — powtórzyła szeptem.
— Proszę to ustalić.
Sasuke wytarł dłonie w stojące obok ręczniki papierowe i wyrzucił je do kosza. Następnie na dłonie nałożył specjalny płyn do dezynfekcji i wyszedł z bloku operacyjnego, zostawiając Karin w pustej przestrzeni. Spoglądnęła raz jeszcze na dokumentacje. Badanie EKG powyżej normy, morfologia nieznacznie podwyższona, sód i potas bardzo odbiegające od normy. Zdawała sobie sprawę, że pacjent przyjechał w okropnym stanie zdrowia. Cud, że w momencie przyjęcia jeszcze żył.
Temari czekała na zewnątrz, kiedy Karin kończyła przeglądać wyniki badań zrobione na polecenie Sasuke. Dostrzegła, że No Sabaku ubrana była w puchową kurtkę, a na głowie miała wełnianą czapkę. Wiejący wiatr zaczął uprzykrzać życie mieszkańcom, powodując zawieruchę na zaśnieżonych ulicach Kraju Ognia. Pomachała jej dłonią i wskazała na pobliską kafejkę. Skierowały się w tamtą stronę.
Karin opatuliła się szczelniej szalem i pchnęła drzwi kawiarni. W środku było przytulnie i ciepło. Zauważyła, że przy stoliku już siedziały Sakura oraz Ino. Uzumaki zanotowała, że obok Ino siedziała także nieznajoma jej dotąd postać, kobieta o granatowych włosach i lawendowych oczach.
— Karin! Temari! — usłyszały cienki głos Ino i podeszły do stolika. W kawiarni był tłok, zapewne spowodowany chęcią wypicia najlepszej gorącej czekolady w Kraju Ognia. — To jest doktor Hinata Hyuga.
— Bardzo mi miło —  Temari wyciągnęła rękę, którą natychmiast Hinata uścisnęła. — To pani jest tym świetnym anestezjologiem?
— Proszę mi nie mówić pani — na jej twarzy zagościł rumieniec.— Po prostu Hinata.
Zamówiły czekoladę i usiadły razem przy stole. Karin wciąż myślami była na bloku operacyjnym, a przed oczami miała wyraz twarzy Sasuke. Zastanawiała się, czy rzeczywiście tak bardzo go dotknęła utrata pacjenta? A może po prostu bał się, że zostanie przeprowadzona komisja jego postępowania na sali? W końcu każdy w Konosze wiedział, że Hatake przykłada wielką wagę do liczby zgonów.
Kiedy do kawiarni wszedł Sasuke razem z przyjaciółmi, Karin starała się oderwać od niego wzrok. Jednak gdy rozum mówi jedno, ciało jakby w transie nie potrafiło się ruszyć. Przełknęła głośno ślinę.
— Ziemia do Uzumaki! — Sakura machała jej dłonią przed oczami. Karin odchrząknęła i poprawiła okulary.
— O co ci chodzi?
— Nie odpowiedziałaś na nasze pytanie.
— Przywiesiłam się.
— Uzumaki? Tak masz na nazwisko? — Hinata spojrzała na nią spod wachlarza długich rzęs. — Jak ordynator neurochirurgii?
— To mój kuzyn — odpowiedziała zdawkowo. — Matka Naruto Kushina to siostra mojego ojca.
— Zapewne myślała o Sasuke — wypaliła Temari. — Przecież wiem, że wzywał cię na sale operacyjną.
— Nie wasz interes — rzekła hardo, poprawiając okulary. — Z resztą to tajemnica zawodowa.
— Wszystkie już wiemy, że na tym stole zmarł pacjent — wtrąciła Ino. — Byłam tam razem z Hinatą. Biedak, przywieźli go w tragicznym stanie.
— Podobno będą chcieli powołać komisję i sprawdzić, czy Sasuke nie zawalił — wtrąciła Temari.
— Na pewno zrobił co w jego mocy — Sakura dopiła czekoladę, a palcami wybijała znany tylko sobie rytm na porcelanowej filiżance. — Znam go nie od dziś, zawsze pragnie uratować ludzkie życie.
— Rodzina zmarłego złożyła wniosek do sądu. Sasuke może mieć kłopoty.
— Dlatego powinnam wrócić do pracy! — Karin odłożyła filiżankę na bok i skierowała się do wyjścia. Pożegnała zgromadzone koleżanki i wróciła do prosektorium.
Dla dobra Sasuke będzie musiała zarwać kolejną noc w pracy.
Ale czego nie robi się dla miłości? 






Od K: Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział i chcę życzyć dobrego weekendu! Mam nadzieję, że spędzicie go wspaniale, odpoczywając i dbając o siebie. Zaczynamy mały rollercoaster szpitalnego opowiadania. Chciałam jeszcze powiedzieć: dziękuje! Za komentarze i to, że ktoś w tej umierającej blogosferze tutaj ze mną jest. To spowodowało, że ponownie poczułam przypływ radości i przypomniało mi dlaczego zaczęłam tworzyć ♥ 

Drogi Czytelniku! Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia. Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie. Dziękuję ♥


5 komentarzy:

  1. Cudowne, aż chce się rozdział ósmy jeszcze w tym miesiącu...
    Nie wiem sama co myśleć, bo teraz tak długo czekać, a chce się więcej. Przecież piszesz tak cudownie. To po prostu niemożliwe...
    Szkoda mi Karin, to jedna z postaci, którą naprawdę polubiłam. Dziwne, prawda? Mam nadzieję, że w tym opowiadaniu nie będzie tak negatywną postacią T^T A nawet się na taką nie wydaje, więc już jest super c:
    Jestem ciekawa czy coś połączy ją i Sasuke...
    Ach no i Sakura x Itachi... Co z tego wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, bo to na prawdę motywuje <3

      Chciałabym żeby to opowiadanie miało ręce i nogi, wszystko pasowało, dlatego miesiąc jest takim optymalnym terminem. Chociaż już mam spisane rozdziały ósmy i dziewiąty, boję się, że znów przyjdzie niemoc twórcza i będzie trzeba poczekać na następne. Jeżeli się troszkę obrobię i spiszę całą pierwszą serię (około 14 rozdziałów) to może będę je dodawać częściej niż co miesiąc :-)

      Co do Karin będę chciała, aby była jedną z kluczowych postaci, mam wstępny zarys wszystkiego co ją spotka. Jednak musze też w ciągu tych 14 rozdziałów przedstawić pozostałe kluczowe postacie. A później już mam nadzieję, że będzie z górki :D

      Usuń
  2. No to namieszałaś! Do ostatnich chwil myślałam, że Itachi się nie da, że dla dobra brata zrezygnuje. A tu dupa.
    No i jak to będzie rozwinięte dalej? Biedny Sasuś :(

    A z Karin bardzo ciekawy wątek. Co ta miłość robi z człowiekiem... Co ten człowiek robi dla miłości! Ehh :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Itaśka: mam plany na jego osobę, jego postępowanie, kontakty rodzinne i romanse. Ostrzegam też, Sasuke nie będzie taki grzeczniutki i biedny ^.

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥