Spis treści

czwartek, 18 listopada 2021

Rozdział 8

 

Rośliny są piękne, kiedy rozkwitają.


Przez zasłonę włosów mrugał mu co jakiś czas obraz leżących na biurku wyników badań. Przez niesprzyjającą pogodę brakowało odczynników do niektórych z nich i Shikamaru zastanawiał się, co zrobić w dalszym leczeniu. Nie mógł liczyć na badania, musiał podjąć doraźne kroki. Przypadek pacjenta nie był zbyt trudny, lecz Nara w swoim kodeksie pracy zawarł paragraf — nie działać pochopnie. Analizował raz jeszcze tekst wypisany drukiem, biorąc pod uwagę zakresy referencyjne Oceniał ryzyko spowodowane opóźnieniem, a następnie położył teczkę na blacie.
— Idę na kawę — do pokoju lekarskiego wszedł Naruto, ubrany w czarny płaszcz. — Tobie tez dobrze by zrobiła.
— Laboratorium zgłosiło problemy z odczynnikami na niektóre wykonywane badania.
— W takim razie na pewno znajdziesz rozwiązanie, które pomoże pacjentowi przetrwać ten czas.
— Naruto dobrze wiesz, że znalezienie nowej metody leczenia będzie cholernie upierdliwe?
— Dasz sobie radę — Uzumaki uśmiechnął się przyjaźnie i wskazał dłonią by neurochirurg wstał z miejsca.
— Ale tylko na kawę.
Shikamaru zapiął do końca zamek kurtki i oplótł się szczelniej brązowym szalem. Razem z Naruto podążyli do kawiarni po drugiej stronie, spotykając po drodze Sasuke.
— Ciężki dzień?
— Zgon na stole operacyjnym — odpowiedział pochmurnie Uchiha.
— Upierdliwa sprawa.
— Na pewno zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy — Naruto poklepał przyjaciela po ramieniu. 
Razem z Naruto i Sasuke, Shikamaru przeszedł przez przejście dla pieszych i skierował się do środka lokalu. Przez moment Uchiha zdawał się być poirytowany i spięty, zwłaszcza kiedy dostrzegł siedzącą na samym końcu doktor Haruno. Shikamaru pokręcił głową z niedowierzaniem i przeszedł przez siedzących przy stolikach klientów. Kiedy Naruto delikatnie zganił Sasuke, cała trójka usiadła przy wolnym stoliku. Zamówili ciepłe napoje i powoli zaczęli rozmawiać.
Shikamaru mimowolnie obserwował siedzące w oddali kobiety. Zastanawiał się o czym mogą tak zażarcie dyskutować i uznał, że kontakty męsko-damskie są zbyt upierdliwe. Naruto wysłuchiwał zwierzenia Sasuke, który opowiedział im o porannym incydencie.
— Przecież zrobiłeś wszystko według ściśle określonych reguł — powiedział Nara, upijając łyk gorącego napoju.
— Zastanawiają mnie podniesione elektrolity. Zdecydowanie były przekroczone, ponad dziesięć razy.
— A troponina? CK?
— Wszystko wywalone w kosmos.
Nie trzeba było być specjalistą, żeby wiedzieć, iż przekroczona norma może powodować zachwianie gospodarki jonowo-zasadowej organizmu, która w efekcie prowadzi do zatrzymania funkcji życiowych. Shikamaru dokładnie przysłuchiwał się informacjom przekazywanym przez kardiologa.
— Chorował na zakrzepice — wtrącił po chwili. — Najpewniej się nie leczył, albo miał źle dobrane dawki. Niestety wzywa mnie Sasori na internę, więc was pozostawię. Sprawdź wyniki INR i D-Dimerów.
Zawiązał szalik i ubrał płaszcz. Dostrzegł, że Ino także jest wzywana, więc poczekał na nią przy drzwiach.
— Babskie spotkanie?
— Niestety czas wracać do pracy — odpowiedziała, zakładając wełnianą czapkę na blond włosy. — Doktor Akasuna mnie wzywa.
— Więc mamy wspólnego pacjenta — zaśmiał się i podał kobiecie ramię. — Chodźmy siostro Yamanaka.


~  * ~


Dziewiętnastego dnia grudnia, po wyjściu ze szpitala Kakashi wrócił do pustego mieszkania i spojrzał na stojące wszędzie kartonowe pudełka. Jęknął z bezsilności, ponieważ najgorszą rzeczą, poza schematycznymi i nudnymi sposobami leczenia, były dla niego przeprowadzki. Cieliste kartony piętrzyły się od tygodnia, lecz nie miał ochoty rozpakować ani jednego. Efektem braku chęci były porozrzucane po podłodze ubrania i stojące na suszarce dwa talerze.
Chyba jednak czas zacząć się rozpakowywać — pomyślał i chwycił za bok pierwszego kartonu.
Nim się zorientował czas minął nieubłaganie, a na wiszącym w przedpokoju zegarze, wybijała godzina dziewiąta wieczorem. Otarł dłonią pot z czoła i ogarnął wzrokiem mieszkanie. Gdyby go matka zobaczyła, z cała pewnością dostałby srogi ochrzan za tak wielki bałagan. Ostatecznie pozbył się kartonów, jednak wszędzie rozłożone były stosy ubrań i medycznej literatury.
Wyprostował się i przeciągnął, gdy poczuł w kieszeni spodni charakterystyczne wibracje. Szybko wyciągnął telefon i ujrzał wiadomość.
"Jutro zamierzam zjawić się w Twoim szpitalu."
— Obito? — powiedział do siebie, drapiąc szarą czuprynę. Nie spodziewał się przyjaciela, zwłaszcza, że musiało to oznaczać kłopoty.
Obito Uchiha był trzydziestopięcioletnim lekarzem kardiologii, który obecnie zasiadał w komisji związku lekarskiego. Jego zjawienie się w placówce zawsze wiązało się ze zgłoszonymi nieprawidłowościami i najprawdopodobniej sprawami sądowymi. Kakashi schował twarz w dłonie i przejechał nimi.
Wykręcił znajomy numer i zaczekał na połączenie.
— Kakashi? — głos Obito był poważny i stonowany.
— Czym zawdzięczam sobie tą przyjemność?
— Dzisiaj w twoim szpitalu nastąpił zgon.
— W szpitalach nie da się uniknąć zgonu pacjenta — odpowiedział beznamiętnie Hatake.
— Rodzina zmarłego Ryōyū Sato złożyła skargę na twojego ordynatora.
— Którego?
— Wolałbym, aby takie sprawy omawiać w cztery oczy, nie przez telefon — skarcił go Uchiha. — Jutro będę po dwunastej. Mam nadzieję, że się nie spóźnisz.
Zakończyli rozmowę. Kakahim targały sprzeczne uczucia, ponieważ wiedział, że powinien zjawić się w szpitalu już teraz. Wykręcił pośpiesznie numer i poczekał na połączenie.
— Shizune, sprawdź proszę kartotekę pacjenta Ryōyū Sato i powiadom wszystkich ordynatorów, że jutro o dwunastej mają się stawić na głównej auli — zalecił z powagą. — Dobranoc.


~  * ~


Siedziała w swym gabinecie i spoglądając na zaśnieżony obraz za oknem, starała się wymyślić jak wybrnąć z tej okropnej sytuacji. Doskonale zdawała sobie sprawę, że będąc onkologiem już nie raz przechodziła przez okrutny etap informowania pacjentów o nieuleczalnym przerzucie. Jednak za każdym razem czuła zawód z powodu braku postępów w leczeniu. Dlaczego nie został wymyślony cudowny sposób, jakaś magiczna tabletka, która zabije komórki rakowe, bez zbędnych i okrutnych skutków ubocznych?
Usłyszała ciche pukanie do drzwi, które po chwili się nasiliło. Spojrzała na wiszący zegar ścienny, zdając sobie sprawę, że to musiał być Raul Gonzales Perra — ojciec Alonso, pacjenta, którego wyniki wykazały, że za kilka miesięcy, już go nie zobaczy.
Alonso był dziewiętnastoletnim synem imigranta z Paragwaju i nauczycielki hiszpańskiego w niewielkim liceum skromnego miasteczka leżącego na granicy. Kiedy zjawił się w szpitalu, pięć lat temu, najpierw był pacjentem Tsunade. Czternastolatek zemdlał na jednej ze szkolnych lekcji. Przeszedł szereg badań, by w końcu dowiedzieć się, że ma raka.
Sakura starała się opanować, kiedy ujrzała znajomą sylwetkę w progu drzwi. Odetchnęła z ulgą, stwierdzając, że to nie Raul, a Sasuke nawiedził ją w gabinecie. Chociaż czy rzeczywiście cieszyła się z tego spotkania?
— Masz chwilę? — zapytał i usiadł naprzeciwko, kiedy skinęła głową.
— Najwidoczniej ojciec pacjenta się spóźnia — odpowiedziała, kierując znów wzrok na okno — Możliwe, że to spowodowane jest okropnymi warunkami pogodowymi. Całe miasto stoi w korkach.
— Chciałem sprawdzić, czy wróciłaś szczęśliwie do mieszkania.
— Tak, zamówiłam taksówkę i wróciłam.
Chociaż słowa ledwo przechodziły przez gardło, starała się brzmieć naturalnie. Chyba Sasuke nie wyczuł jej podenerwowania i nie drążył tematu, za co była mu wdzięczna. Sakura czuła się coraz bardziej przybita i przygnębiona. Cała ta sytuacja zaczęła ją przerastać. Wtedy nie myślała o konsekwencjach, oddała się niebezpiecznemu pożądaniu, zatraciła w cudownym doznaniu. Wydawało jej się, że stać ją na szczerość i nie będzie miała problemu z odrzuceniem uczuć przyjaciela. Wielokrotnie podkreślała, że nie jest zainteresowana miłosnymi ekscesami. Łączyła ich więź przyjacielska, o wiele bardziej potrzebna niż seksualny pociąg. Dlaczego więc ogarniała ją pustka? W dodatku ciężko było spojrzeć w jego ciemne tęczówki. Nie dość, że odczuwała smutek przez popełnioną swego rodzaju zdradę, to jeszcze zaraz miała zmierzyć się z ojcem umierającego pacjenta. Najchętniej zakopałaby się w łóżku, pod ciepłą pierzyną, z lampką grzanego wina, lub kubkiem kakao. 
— Martwisz się pacjentem?
— Choroba nowotworowa postępuje. Przerzuty pojawiły się na otrzewnej. Za chwile nie będzie mógł jeść, układ oddechowy nie będzie drożny.
W jadeitowych oczach pojawiły się łzy. Drobne ciało zaczęło się trząść, szargane napływem emocji. Sasuke przybliżył się i objął ramieniem. Pogłaskał po prostych, różowych włosach. Jego dłoń była taka ciepła i delikatna.
— Nie można już mu pomóc — powiedziała ze szlochem.
— Byłoby najlepiej, gdyby wzięli go do domu. To dałoby mu poczucie bezpieczeństwa, miłości i troski. W domu będzie mu lepiej. Uspokoiłby się, pożegnał i po prostu zasnął.
— Szpital nie jest domem — wyszeptała, przecierając łzę z policzka.
— Zazwyczaj budzimy w pacjentach lęk i strach. Nie jesteśmy w stanie zastąpić bliskich. W domu będzie otoczony miłością.
— Tylko czy jego rodzice pogodzą się z tą informacją?
— Będziesz musiała im to oznajmić — ucałował kobiecą głowę, zamykając oczy. Nie wiedział jak Sakura zareaguje na ten gest, lecz intuicyjnie wyczuł, że to pomoże. I pomogło.
— Dziękuję, że przyszedłeś — wyszeptała, wtulając się mocniej w ciepły tors. Wdychała męski zapach, próbując się doprowadzić do ładu. Po chwili usłyszeli pukanie do drzwi.
— Mam zostać przy tobie?
— Nie. Jestem onkologiem i muszę liczyć się ze swoim zadaniem, które nie zawsze jest miłe i łatwe. Poradzę sobie. A ty wracaj do obowiązków. Z resztą słyszałam, że też nie miałeś łatwego dnia.
— Jak każdy z lekarzy.
Odprowadziła Sasuke do drzwi, a następnie zaprosiła Raula do środka.


~  * ~


Cholerna zima, cholerny śnieg i lód. Cholerny mróz, który smagał nieprzyjemnie policzki, sprawiając, że szczypały, zaczerwienione i zmarznięte. Wypuściła z płuc powietrze, sprawiając, że przed jej sylwetką pojawiały się gęste obłoki pary. Zmarznięte wargi przejechała szybko pomadką ochronną, aby tylko nie pękły w drodze powrotnej. Shikamaru przyglądał się pielęgniarce, która wyszła ze swojego dyżuru. Zastanawiał się, dlaczego nie mogła zamówić taksówki, tylko gnała przez wielkie śniegowe zaspy w cienkich kozakach. Szybkim krokiem przemierzała oświetlone latarniami ulice, trzęsąc się z zimna.
— Ino! — zawołał za nią, kiedy powędrował w jej stronę. Blondynka obróciła się i uraczyła go spojrzeniem lazurowych tęczówek.
— Doktor Nara? — wyszeptała z trudem. — Nie zbyt mam czas na rozmowy, troszkę jest chłodno.
— Podwiozę cię — odrzekł szybko, wskazując dłonią na zaparkowany niedaleko samochód. — Przeziębisz się, jeżeli w taką pogodę będziesz wracać pieszo.
— Proszę się nie fatygować, mieszkam kilka przecznic dalej.
Shikamaru wyczuł w jej głosie ukrywane kłamstwo, więc poirytowany złapał kobiecy nadgarstek. Zdziwiona pielęgniarka podążyła za lekarzem, wstrzymując oddech. Mężczyzna otworzył drzwi pasażera i odpalił silnik. Po chwili z nawiewu zaczęło lecieć ciepłe powietrze i Yamanaka obserwowała ja właściciel sprawnie odśnieża samochodową szybę. Po kilku, dość mroźnych minutach, neurochirurg wsiadł do samochodu i wyjechał ze szpitalnego parkingu.
— Dokąd zmierzamy?
— Co proszę? — wyszeptała, odrywając wzrok od szyby. — Przepraszam, zamyśliłam się.
— Proszę podać adres.
Ton jego głosu był poirytowany, lecz w dalszym ciągu spokojny. Shikamaru nie był osobą, która złościła się bez powodu, więc Ino uśmiechnęła się szeroko i wypowiedziała poprawny adres. Była wdzięczna lekarzowi za podwózkę. Było jej cholernie zimno i karciła się w myślach za dziecinne zachowanie.
— Zadręczasz się dzisiejszym wypadkiem? — przerwał cisze, którą wypełniała lecąca z radiowej stacji świąteczna piosenka.
— To nie była wina doktora Uchiha.
— Też tak myślę — odparł łagodnie, skupiając się na drodze. Na skrzyżowaniu zatrzymało ich czerwone światło, więc spojrzał na towarzyszkę podróży i ujrzał w jej spojrzeniu smutek. — Mam podejrzenia, że to mogła być zakrzepica.
— Podobno wszczęto dochodzenie. Zgłosiłam się na świadka, jeżeli to będzie konieczne.
— Kakashi na pewno coś wymyśli, aby wyciągnąć szpital z tych tarapatów. Trzeba mu zaufać.
Nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem. Zaraz po nim zrobiła to kobieta, zakrywając dłonią usta.
— Chyba nie powinniśmy się z tego śmiać.
— Śmiech to zdrowie — odrzekł beztrosko i podjechał pod wskazany adres. — Proszę na przyszłość się cieplej ubierać.
— Mam nadzieję, że jutro już nie będzie tak zimno — skierowała wzrok błękitnych tęczówek na neurochirurga. — Może w ramach podziękowania, zechcesz wejść do środka? Zrobię ciepłe kakao. Z piankami.
— Jeżeli z piankami to się skusze — odparł i zaparkował na wolnym miejscu. Niesiony ciekawością ruszył za kobietą do środka budynku. Wyjechali windą na ostatnie piętro i zatrzymali się pod drzwiami z numerem pięćdziesiąt trzy.
Ino pozbyła się płaszcza i butów w przedpokoju. Gestem dłoni zaprosiła do niewielkiego salonu, a sama w małej, kwadratowej kuchni odpaliła zapalnik kuchenki gazowej. Shikamaru przystanął w progu kuchni, spoglądając na drobną kobietę, która krzątała się po pomieszczeniu, wyciągając ze zmywarki dwa kubki ze świątecznym motywem.
— Nie zdążyłam opróżnić przed wyjściem — wytłumaczyła, a na jej policzkach pojawiły się niewielkie ślady zawstydzenia. Shikamaru podrapał się po głowie, kolejny raz parskając śmiechem.
— Ważne, że są czyste i umyte.
Gliniane kubki zapełniły się brązową, parująca cieczą, do której zostało dorzuconych kilka pianek. Yamanaka też zaproponowała bitą śmietanę, lecz oboje stwierdzili, że napój może okazać się zbyt mdły. Ostatecznie gorące kakao z różowo-białymi piankami smakowało idealnie.
— Czy to Kalina wonna? — zapytał Shikamaru wskazując na stojącą w rogu doniczkę.
— Inaczej zwana Viburnum farreri — odpowiedziała, upijając napoju ze szklanki.
— Rzadko spotykana odmiana. W odróżnieniu do innych, kwitnie w zimie.
— Czyżbyś interesował się kwiatami? — Ino nie kryła zaskoczenia. Nigdy nie podejrzewałaby. Myślała że lekarz jest spokojny, inteligentny i leniwy na takie hobby.
— Po prostu rośliny są piękne, kiedy rozkwitają — odrzekł ścierając opuszkiem palca kakao z kącika ust kobiety. — Przepraszam, chyba to zrobiłem odruchowo.
Ino uśmiechnęła się, machając ręką. Jego dotyk był czuły i ciepły. Doktor Nara zawsze był sympatycznym i wspaniałym lekarzem, więc dobrze czuła się w jego towarzystwie.
— Chciałbyś jeszcze dokładkę?
— Wystarczy na dzisiaj. Musze wracać do siebie, bo inaczej noc mnie zastanie — podrapał się po ciemnych włosach, poprawiając kucyk. — Dziękuję za kakao.
— To ja dziękuję doktorze. Cieszę się, że jednak mogłam się chociaż trochę odwdzięczyć.
Shikamaru ubrał buty, płaszcz i związał szalik. Poprawił raz jeszcze kucyk i sprawdził, czy ma przy sobie samochodowe kluczyki. Ino przytuliła go na pożegnanie i zaprowadziła do windy. Może jednak ten dzień nie okaże się stracony?





Od K: Z powodu pewnej niespodzianki rozdział dodaję wcześniej, jednak mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Na scenę tym razem wkracza Shikamaru, proszę przywitać go gromkimi brawami! ^ * ^

Jeżeli ktoś miałby ochotę na luźną historię o tematyce SasuSaku, to dzisiaj wystartowałam z nowym opowiadaniem: Rabusutori SS. Zachęcam do zapoznania się i mam nadzieję, że też przypadnie do gustu. 


Drogi Czytelniku! Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia. Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.  Dziękuję ♥

6 komentarzy:

  1. SHIIIIKAAAAAAAAAA tak na Ciebie czekałam! Chociaż wcale nie był to jedyny bohater tutaj...

    Wgl kobieto. Nawet nie wiesz jak dzisiaj potrzebowałam tego rozdziału. W pracy miałam chaos, nic mi nie działało. Siedzę i kurwię na laptop. Prawie rozwaliłam myszkę ciosem barbarzyńcy xD

    I wtedy wchodzę na blog, na listę czytelniczą i co widzę? NOWY ROZDZIALIK i to z SHIKAMARU

    Ja to juz nawet nie mam co dodawać. O Narze mogłabym czytać cały blog, więc czuję tutaj lekki niedosyt no i GDZIE TEMARI. On ma być z Temari a nie jakąś tam Ino! No chyba, że planujesz trójkącik to czekam niecierpliwie :D

    Oj mój biedny Sasuke. Ma doła przez pacjenta a tu wjeżdża wujek z komisji i chce jeszcze mu dupe obrobić (czy tam nie chce ale musi). I do tego puszczalska Sakura spała z jego bratem, a teraz niby jej źle ale udaje, że nic się nie stało!
    Oh jak chciałabym sceny, gdzie ona w korytarzu mówi do Itasia, że to był błąd i wgl rozmawia z nim a tu nagle Sasuke wszystko słyszy i jest taki biedny i zraniony i daje lepe na ryj bratu. TAKA PIenKNA to by była drama! Aaaaa

    Dobra kończę, bo chyba mi odwala xD Jak zwykle pozdrawiam i nie mogę doczekać się niespodzianki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o Shikamaru będzie go więcej, nie mogę powiedzieć z kim konkretnie się zwiąże, ale jak już mówiłam, planuje rollercoaster na Szpitalu i można nawet się spodziewać każdego z każdym :D

      Usuń
  2. Przybyłam, przeczytałam i komentuję XD
    Rozdział przyjemnie się czytało, ale mam wrażenie, że w porównaniu do poprzednich ten wyszedł ciut krótszy. Czyżbym się myliła? Z resztą mało ważne. Skupmy się na fabule.
    Mam nadzieję, że Sasuke uda się uniknąć kłopotów. Sprawy sądowe nigdy nie kończą się dobrze. Nawet wygrane. Trzymam kciuki, żeby Kakashi wszystko załatwił.
    I jeszcze ta sprawa z Sakurą... Nie chcę, żeby cierpiał i z tego powodu. Chociaż Oboje są dorosłymi ludźmi, to jednak sytuacja może wyjść trochę krzywo. Zastanawia mnie jak Itachi będzie zachowywać się do Sakury. Mam obawy, że ten Itachi mógłby rzucać jakieś aluzje w jej strone, które będą powodować jeszcze większe skrępowanie. Obym się myliła. A może lepiej nie...? Jezu.. Już sama nie wiem czego chcę.
    Jeśli dążysz do shipu InoShika, to błagam cię nie rób tego. Dla mnie ShikaTema to ship idealny i nic i nikt nie powinien tego zmieniać. Ubóstwiam tę parkę od początku jak tylko się pojawili pierwszy raz w anime <3
    Tak wiem, Ino jest ładna i w ogóle, ale ją możesz spiknąć z kimkolwiek innym. Shikusia zostaw dla Temci <3 Błagam!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i serdecznie zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam cieplitko i ślę mnóstwo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i Twoją opinię. <3
      Tak, rozdział ciut krótszy, jednak szykuje małą świąteczną niespodziankę i mam nadzieję, że mi wybaczycie ☺️
      Jeżeli chodzi o pary, to chciałbym się zabawić i trochę namieszać, by nie było zbyt nudo 😅 nie potwierdzam, nie zaprzeczam tego shipu. Niedługo wszystko się wyjaśni 😃
      A co do następnego rozdziału - mam spisany i sprawdzony, więc pojawi się on najprawdopodobniej w ten weekend, aby zdążyć z prezentem ☺️

      Pozdrawiam i na pewno zajrzę <3

      Usuń
  3. Ja jak zwykle z opóźnieniem, wrr... Muszę znaleźć mnóstwo czasu wolnego przez czas świat... Zdecydowanie. Co do rozdziału – cudowny. Kocham. Choć myślałam, że bardziej będzie Shikamaru x Temari, ale cieszę się, że są odstępstwa od takich kanonowych pairingow. Poza tym te przypadki są tak smutne i przykre. Chciałabym kiedyś poczytać coś z tematyki epilepsji. Może kiedyś znajdzie się o tym wątek? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o dobór par, będę chciała zrobić rewolucję i nie wszystkie będą kanonicznie. Szpital będzie tasiemcem, więc się musi dziać :D Jak tylko zgłębię się w chorobę, jej rozpoznawanie, leczenie, przebieg to z chęcią napiszę coś o epilepsji <3

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz zmotywuje mnie do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz, proszę pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękuję ♥